Nadejdzie czas , kiedy choroba jako efekt opacznych myśli będzie hańbą

Oldi Tube

sobota, 9 maja 2009

Jelitowy (enteryczny) układ nerwowy – lokalizacja aktywności neuropeptydowej w przewodzie


Jelitowy układ nerwowy reguluje pracę organów przewodu pokarmowego w sposób na wpół niezależny (Bulloch). Jeśli chodzi o stopień złożoności, układ ten jest porównywany z układem neuronowym w rdzeniu kręgowym (Gerson, Payette i Rothman). Wykorzystywano go jako model służący do badań nad ontogenetycznym rozwojem centralnego układu nerwowego. Rozmaite hormonalne neuropeptydy układu żołądkowo-jelitowego działają też w niezależny sposób w CUN – wśród nich najbardziej znane są substancja P i somatostatyna. Ta sama cząsteczka somatostatyny, która jest substancją przekaźnikową kory mózgowej, hipokampu i podwzgórza, będzie przekaźnikiem hormonalnym regulującym wydzielanie insuliny i glukagonu, gdy zostanie wytworzona w wysepkach trzustkowych.
Korzystanie z hipnozy w celu łagodzenia dolegliwości przewodu pokarmowego ma długą historię (Crasilneck i Hall, Gorton, Weiner). Dzisiaj wyzwaniem dla naukowców stało się pytanie o to, jakie procesy komunikacji między psychiką a ciałem prowadzą do konkretnych efektów terapii. Niezłym sposobem na rozwiązanie tej zagadki wydaje się ponowne oszacowanie aktywności neuropeptydów w przewodzie pokarmowym osób będących w hipnozie (Weiner).
Kiedy nasz stan emocjonalny jest dobry, prawie nigdy nie uświadamiamy sobie automatycznej aktywności układu jelitowego. Dopiero po wytrąceniu z równowagi emocjonalnej złe samopoczucie manifestuje również cały przewód pokarmowy. Jego wrażliwość na stres psychiczny stanowi podstawę najbardziej chyba znanych zaburzeń psychosomatycznych (Alexander, Weiner). Charakterystyczny jest sposób, w jaki reprezentanci klasycznej psychoanalizy, np. Jung, opisywali to powiązanie między psychiką a żołądkiem:
Nie istnieją niemalże nerwice, w których nie dochodzi do zaburzeń w trzewiach. Na przykład, po niektórych snach pojawia się biegunka lub występują skurcze w brzuchu. Znam wiele przypadków osób, które nie wiedziały, co powinny robić, ludzi, których ogarniało lenistwo, kiedy mieli zorganizować swoje życie na nieco większą skalę, którzy zaniedbywali obowiązki i próbowali żyć jak motylki, a później doznawali straszliwych skurczów w brzuchu.
W innym miejscu Jung napisał tak:
Uwolnione zostają po części psychiczne, po części fizjologiczne instynktowne moce, dzięki czemu dochodzi do zmiany kondycji całego organizmu. Ludzie w takim stanie psychicznym są podatni na infekcje i zaburzenia fizyczne. Wiadomo, jak ścisły jest związek między żołądkiem a stanem psychicznym. Jeśli ktoś notorycznie znajduje się w złym stanie psychicznym, niszczy swój żołądek.
Jeśli używany przez Junga termin “instynktowne moce" zamienimy na aktualniejszy “systemy komunikacji między psychiką a ciałem", to trudno będzie znaleźć lepszy opis dalekosiężnych skutków zależnego od stanu stresu żołądkowo-jelitowego. Można wręcz przypuścić, że przyczyną powszechnych niegdyś praktyk “wróżenia" z wnętrzności świętych zwierząt w celu przepowiadania przyszłości lub uzdrawiania mogło być to właśnie łatwo dostrzegalne powiązanie między stanem psychicznym a pracą przewodu pokarmowego. Ludzie żyjący w wielu dawnych kulturach czuli, że ich myśli tak naprawdę wywodzą się z okolic brzucha (Jung). Współcześni mogą się nauczyć wykorzystywać układ żołądkowo-jelitowy jako pewną twórczą funkcję emocjonalną. Ilustracją tego niech będzie ciekawy przypadek “trzeciego głosu psychosomatycznego", który prezentujemy poniżej.
Pewien prawnik, mężczyzna trzydziestoparoletni, został przypadkiem postrzelony w brzuch. Stało się to wiele lat temu. Kula uszkodziła trzustkę oraz fragment jelita cienkiego, który musiał być usunięty chirurgicznie. Konsekwencją tego wydarzenia był uraz emocjonalny oraz trwała fizyczna wrażliwość zranionego niegdyś obszaru. Przez wiele lat występowały u tego mężczyzny lęki, częste sny o treści traumatycznej, dolegliwości przewodu pokarmowego oraz niezwykle przykry brak pewności siebie, mimo że skończył z odznaczeniem jeden z czołowych uniwersytetów Ivy League [Ivy League – grupa cieszących się doskonałą reputacją uniwersytetów amerykańskich. Należą do niej między innymi Harvard, Yale i Princeton , pracował dla znanego senatora w Waszyngtonie i uważany był za niezwykle obiecującego specjalistę w dziedzinie prawa międzynarodowego.
Chociaż nie uświadamiał sobie, że aktywność jego przewodu pokarmowego ma charakter okresowy i przebiega zgodnie z rytmem ultradobowym , doświadczenie mówiło mu, że nawet po wyzdrowieniu nie może już sobie pozwolić na opuszczanie posiłków ani też na długą pracę bez przerwy. Mimo że zdawał sobie z tego sprawę, w następstwie rozmaitych stresów związanych z poważnymi zmianami zawodowymi doszło u niego do ostrego zapalenia uchyłka jelitowego. Fakt ten zmobilizował go do szukania pomocy u psychobiologa.
Podczas terapii nauczył się autohipnozy na tyle dobrze, że mógł w ten sposób kontrolować ból powodowany przez chorobę. Pocieszyła go również informacja, że ultradobowe rytmy aktywności przewodu pokarmowego są czymś normalnym, chociaż i tak uważał, że zadana mu niegdyś rana uczyniła go na nie szczególnie wrażliwym.
Zawsze sądził, że ta wrażliwość jest jego problemem. Wypytałem go więc dokładnie o jego odczucia. Opowiedział mi, że w czasie spotkań służbowych i rozmów z klientami jego “kiszki" wydają odgłosy, które słychać w całym pokoju.
Szybko doszliśmy do wniosku, że problem ten można traktować jako “trzeci głos", ujawniający się wówczas, gdy pacjent znajduje się w napiętej i drażliwej sytuacji zawodowej, która wymaga “dodatkowej mądrości".
Zaproponowałem, by nie starał się usuwać tego problemu, lecz właśnie zwiększyć swoją nań wrażliwość tak, żeby słyszał to, co głos chce mu powiedzieć wtedy, gdy jeszcze szepcze, zamiast odkładać to do chwili, gdy zaczyna krzyczeć na cały pokój. Starałem się mu w ten sposób pomóc przemienić symptom w sygnał (metodą omówioną w poprzedniej części).
W tym czasie przydarzył mu się wypadek wymagający szybkiej interwencji lekarza. Jego internista określił to jako groźny dla życia atak zapalenia uchyłka. Później przyśnił mu się taki sen:
Śniło mi się, że razem z żoną jechałem do lekarza, a powodem była rana, jaką miałem na brzuchu. Denerwowałem się, że z tego powodu opuściłem pracę. W drodze do lekarza obejrzałem inne programy rehabilitacyjne w Filadelfii. Natknąłem się na wolontariuszkę ze szpitala, w którym pracowałem. Podejrzliwym tonem zapytała mnie, czy szukam w tych szpitalach nowej posady. Odparłem, że nie – odwiedzaliśmy szpitale, lecz nie rozmawialiśmy z ich administratorami o możliwościach pracy. Czułem się winny. Potem wyszliśmy z jednego z tych odwiedzanych przez nas szpitali. Naciągnąłem opuchniętą skórę na brzuchu i wtedy z jelita wypadł mi wielki ropień. Z wnętrza jelit zaczęła płynąć krew. Czułem się dobrze, ulżyło mi, że pozbyłem się tej zainfekowanej części, ale obawiałem się krwawienia. Natychmiast wezwałem internistę.
Łatwo byłoby przeoczyć występujące w tym śnie procesy uzdrowicielskie, bez namysłu interpretując przedstawione wydarzenie jako przejaw konfliktu i zwyczajnego spełnienia pragnień. Naturalne jest przecież, że pracoholik jest zdenerwowany z powodu opuszczenia pracy i że odczuwa pokusę poszukania sobie posady w szpitalu. Jednak jego ego ze snu odrzuca szpital jako szansę znalezienia pracy i wspomaga proces leczenia, wyciągając mu ropień z jelit. To zaś sugeruje, że pacjent skierował swą nadmierną i rodzącą stresy aktywność zawodową na wewnętrzne uzdrawianie, przebiegające we współpracy z internistą. Sen był sygnałem, że pojawiło się coś ważnego, co mogło być punktem zwrotnym w transformacji jego problemu w funkcję twórczą.
I rzeczywiście – memu pacjentowi stopniowo udało się dokonać restrukturalizacji problemu. Stało się tak dlatego, że był w coraz większym stopniu świadomy tego, co mówi jego trzeci, psychosomatyczny głos. Głos świata zewnętrznego mógł mu grozić, jego własny głos mógł drżeć w odpowiedzi, lecz ten trzeci – głos jego trzewi – zawsze mówił mu w sposób pozbawiony wszelkich wątpliwości, gdzie i kiedy ma wytyczyć granicę. Gdy jego świadomy głos wahał się, ten trzeci radził mu tak:
Bądź stanowczy, musisz o siebie dbać, nie pozwól, żeby ten świat cię pożarł! Nie pozwól, by jeszcze jedno spotkanie odebrało ci twoją godzinę na lunch.
Niech nikt ci nie chodzi po brzuchu, szanuj samego siebie, skoro nikt inny tego nie robi.
Akceptacja ludzkich ograniczeń stanowi tę lepszą część mądrości. Ego jest szaleńcem, które wielu wspaniałych ludzi doprowadziło do zagłady.
Nieważne, co myślą inni – to mnie życie ma dać dobre samopoczucie.
Trzeci głos, który już nie pozwalał pacjentowi na naruszanie własnych praw fizjologicznych i emocjonalnych, stał się w końcu funkcją twórczą, źródłem rad otrzymywanych przez pacjenta w wielu drażliwych sytuacjach, gdy prowadził międzynarodowe negocjacje i musiał się wykazywać szczególną wrażliwością – a tej dostarczały mu właśnie jego trzewia. Po wielu latach mój pacjent uznał, że uprawia dokładnie to, co robią szamani: uczył się, jak wykorzystać przebytą niegdyś chorobę w celu wyczulenia się zarówno na ukryte zło, jak i na sposoby uzdrawiania tkwiące w skłóconych ze sobą społeczeństwach.
Przypadek ten stanowi ilustrację podstawowej różnicy, jaka występuje między naszą psychobiologiczną interpretacją symptomów jako niekorzystnych dla adaptacji form transdukcji informacji, które mogą się stać ważnymi sygnałami inicjującymi twórczy rozwój jednostki, a bardziej konwencjonalnymi poglądami medycyny behawioralnej i terapii opartej na warunkowaniu klasycznym, że symptomy stanowią problemy, które należy usunąć (Gentry).  Nasza metoda różni się też znacznie od tradycyjnej psychoanalizy. Zarówno bowiem behawioryści, jak i psychoanalitycy odrzucają wartościowe informacje przez to, że ustawiają się w opozycji do sieci problemów. My, psychobiologowie, wykorzystujemy te dane dzięki temu, że docieramy do zależnych od stanu systemów wspomnień, wyników uczenia się i zachowań, które kodują problemy, po czym przekształcamy je w funkcje twórcze. Wiele rodzajów chronicznego bólu oraz powracające objawy są w rzeczywistości przetwornikami informacji, które wzmacniają najmniejsze sygnały stresu w układzie psychika-ciało.
Proces zmiany struktury i kierowania sygnałów stresu ku właściwym wzorcom osobistego rozwoju oraz nadawania im odpowiedniego znaczenia przypomina różne tradycyjne metody uzdrawiania kulturowego i duchowego. Choroba jest tam często ujmowana jako pochodząca od Boga łaska, która ma być naszym przewodnikiem w pełnej niepewności wędrówce przez cienie życia. Horyzont wielu starych praktyk uzdrowicielskich w końcu jednak zaczyna być oraniczony i dogmatyczny, podczas gdy powinny one mieć charakter eksperymentalny i innowacyjny – taki jak samo życie. Miejmy nadzieję, że nasza koncepcja psychobiologiczna zdoła zintegrować najlepsze spośród starych i nowych metod uzdrawiania za pośrednictwem psychiki, dzięki temu, że stałym źródłem inspiracji oraz przewodnikiem są dla nas komunikaty wysyłane przez samą naturę.


Przemiana problemu w funkcję twórczą


1. Docieranie do zakodowanych przez problem zasobów i ich wzmacnianie
Znajdź te okoliczności, w których chroniczny problem staje się szczególnie wyraźny.
Stopniowo zwiększaj swą wrażliwość na słabsze oznaki tego problemu, które pojawiają się, zanim dojdzie do typowego dlań złego samopoczucia.
Zastanów się nad wykorzystaniem swej nowej wrażliwości jako źródła sposobów
rozwiązywania problemu.

2. Transdukcja problemu w funkcję twórczą
Niech twoja podwyższona wrażliwość stanie się radarem, wykrywającym nawet najdrobniejsze elementy sytuacji, które wywołują twój problem.
Musisz zobaczyć, usłyszeć, poczuć i intuicyjnie odebrać znaczenie swoich reakcji psychosomatycznych. Zapisuj i rysuj swój problem.
Skupiaj się na nim w swych snach i fantazjach. Określ, jakich zmian rozwojowych potrzebujesz, by w mądrzejszy sposób zaadaptować się do stresorów życia
.
3. Potwierdzenie nowej funkcji twórczej
Przyjrzyj się swojemu staremu, zaburzonemu i powodującemu cierpienie sposobowi życia
i porównaj go ze swą nową orientacją.
Dokonaj ponownej strukturalizacji poprzednich problemów życiowych – tym razem w świetle nowych powiązań ze światem oraz w świetle poczucia tożsamości, które codziennie aktywnie kreujesz.

czwartek, 7 maja 2009

Neuropeptydowa integracja układów odpornościowego i hormonalnego

 Układy odpornościowy i hormonalny stanowią trzeci i czwarty obszar lokalizacji działań neuropeptydów. Są one tak bardzo związane ze sobą, że omówimy je razem. Większość hormonów, podwzgórzowych cząsteczek kontrolnych i przekaźników neurohormonalnych, o których wspomnimy w tej części, to właśnie neuropeptydy. Oto jak Blalock, Harbour-McMenamin i Smith opisują wzajemne powiązania układów odpornościowego i hormonalnego:
Choć liczne badania dowiodły, że układ neurohormonalny może kontrolować funkcje odpornościowe, dopiero teraz stało się oczywiste, że kontrola ta jest wzajemna, tzn. układ odpornościowy również kontroluje funkcje neurohormonalne. W artykule tym dokonamy przeglądu nowych badań, których wyniki – jak się wydaje – mówią o cząsteczkowych podstawach takiej właśnie dwukierunkowej kontroli. Sugerują one, że układy odpornościowy i neurohormonalny stanowią w pełni zintegrowany obwód dzięki temu, iż mają cały zestaw wspólnych hormonów (takich jak: kortykotropina, tyreotropina i endorfiny) i receptorów. Przedmiotem dyskusji są obecnie podwzgórzowe i immunologiczne mechanizmy kontroli tego obwodu.
W artykule dotyczącym podobnych zagadnień autorzy ci w następujący sposób opisali istotną rolę, jaką wspomniana interakcja układów odpornościowego i neurohormonalnego odgrywa w procesach komunikacji psychosomatycznej u osób zdrowych i chorych:
Wiele przykładów pośrednich i anegdotycznych pozwala przypuszczać, że istnieje jakieś powiązanie pomiędzy stanem psychicznym danej osoby a jej podatnością na chorobę lub możliwość wyzdrowienia. Choć nie dowiedziono istnienia bezpośredniego związku, logiczne wydaje się, że powiązanie to polega na interakcji między mózgiem a układem odpornościowym. Coraz więcej jest dowodów na to, że hormony, a w szczególności glukokortykoidy [grupa hormonów wytwarzanych przez korę nadnerczy] uwalniane w czasie stresu, mogą modulować funkcje układu odpornościowego. Z nowych badań wynika, że funkcje immunomodulacyjne spełniają także polipeptydy neurohormonalne. Wiele zatem przemawia za istnieniem mechanizmu, za pomocą którego centralny układ nerwowy wywiera wpływ na przebieg choroby. Dopiero niedawno naukowcy zaczęli się zastanawiać nad następującą kwestią: w jaki sposób choroby zmieniają stan psychiczny i wywołują pozornie nie mające z nimi nic wspólnego zmiany fizjologiczne czy homeostatyczne u osób przez nie zaatakowanych.
Możliwego do przyjęcia wyjaśnienia dostarczyły wyniki naszych badań laboratoryjnych. Okazało się, że stymulacja leukocytów prowadzi do wytwarzania przez nie cząsteczek identycznych z hormonami przysadki, które są zdolne do przekazywania sygnałów do układu neurohormonalnego. Układy odpornościowy i neurohormonalny mogą więc, jak się wydaje, komunikować się ze sobą dzięki wspólnym cząsteczkom sygnałowym (hormonom) i receptorom.
W swej pracy (Blalock, Harbour-McMenamin i Smith) wysunęli wniosek, że układ odpornościowy funkcjonuje jako “organ" sensoryczny, przesyłający do CUN sygnały na temat bodźców, które nie mają charakteru poznawczego, takich jak: bakterie, wirusy, guzy czy inne toksyny znajdujące się w organizmie. Jak widać na rysunku, neuropeptydy endorfinowe odgrywają główną rolę w psychosomatycznej regulacji wszystkich głównych układów ciała. Gdyby się udało dowieść, że wywołane w hipnozie dobre samopoczucie wspomaga aktywność każdego z tych układów, uzyskalibyśmy istotne ogniwo, które połączyłoby gromadzone przez naukowców dowody na to, że hipnoterapia może być metodą komunikowania się psychiki i ciała oraz uzdrawiania.

niedziela, 3 maja 2009

Lokalizacja aktywności neuropeptydowej w pniu mózgu i rdzeniu kręgowym


Zastosowanie nowych metod badań neuropeptydów prowadzi do wniosku, że trzeba rozszerzyć granice układu limbicznego tak, by objąć nim modulację informacji sensorycznej (Pert i in.):
Róg grzbietowy rdzenia kręgowego u ssaków, miejsce pierwszego synaptycznego kontaktu z centralnym układem nerwowym neuronów przesyłających informację z gruczołów, skóry oraz innych organów peryferycznych, jest bogato wyposażony we wszystkie receptory neuropeptydowe. Choć wcześniej nie uważano go za część układu limbicznego, znajdujące się tu receptory mogą (w sposób postulowany dla innych węzłów
sensorycznych) filtrować napływające informacje i decydować, którym dać pierwszeństwo. Odbywa się to w taki sposób, aby dokonywana przez organizm percepcja była optymalna z punktu widzenia potrzeby przetrwania.
Psychiczna modulacja procesów sensoryczno-percepcyjnych stanowi klasyczną właściwość zjawisk związanych z hipnozą (Orne). Fakt, że receptory neuropeptydowe są zlokalizowane we wszystkich głównych węzłach sensorycznych układu nerwowego, dowodzi, iż odgrywają one ważną rolę w psychologicznych mechanizmach iluzji, halucynacji, uśmierzania bólu i narkozy, będących efektem hipnozy.
Jeśli chodzi o przesyłanie wrażeń bólowych, ważnymi stacjami przkaźnikowymi są szara okolica około wodociągowa w pniu mózgu oraz róg grzbietowy rdzenia kręgowego. Miejsca te są zasobne w endorfiny oraz neuropeptyd zwany substancją P, które są wykorzystywane w zrównoważony sposób. Substancja P wzmaga transmisję bólu, endorfiny natomiast ją blokują dzięki temu, że hamują uwalnianie substacji P. Rola, jaką te neuropeptydy odgrywają w uśmierzaniu bólu za pomocą hipnozy, była przedmiotem wielu kontrowersji. Niektórym badaczom (Barber i Meyer, Goldstein i Hilgard, Olness, Wain i Ng, Spruiell i in.) nie udało się dowieść, że hipnoza wpływa na mierzone przez nich poziomy neuropeptydów endorfinowych, podczas gdy inni (Domangue, Margolis, Lieberman i Kaji) ciągle znajdowali eksperymentalne dowody potwierdzające jej rolę. Wielka liczba subtelnych, niełatwych do mierzenia i kontrolowania zmiennych, które wpływają zarówno na proces hipnozy, jak i aktywność neuropeptydów, sprawia, że wyniki takich badań eksperymentalnych wyjątkowo trudno jest oszacować.
Istotnym czynnikiem było prawdopodobnie to, że jedyny eksperyment, w którym dowiedziono, że w znieczuleniu hipnotycznym pośredniczą endorfiny, wykonano na osobie będącej w stanie głębokiej hipnozy (Stephenson). We wszystkich innych badaniach dotyczących tego samego problemu brało udział wiele osób, które wprawdzie poddano hipnozie, lecz nie określono dokładnie (za pomocą wskaźników klinicznych), czy osiągnęły one stan somnambulizmu. Prawdę mówiąc, wielu eksperymentatorów (Barber, Sarbin i Coe), rzekomo używających hipnozy, nie wierzy nawet, że jest ona stanem zmienionym. Erickson i Weitzenhoffer niezależnie od siebie zauważyli, że ten pożałowania godny brak wiedzy o klasycznych, historycznych kryteriach somnambulizmu stał się przyczyną tego, że wiele eksperymentalnych badań nad hipnozą (prowadzonych podobno w warunkach pełnej kontroli) przyniosło wyniki niejasne lub wręcz negatywne.
Z badań tych jednak w oczywisty sposób wynika, że istnieją przynajmniej dwa (a prawdopodobnie jeszcze więcej) mechanizmy znieczulenia. Niedawno wykonane eksperymenty potwierdziły ten wniosek (Shavit i in.). Endorfiny biorą udział tylko w tym jednym mechanizmie. Hamujący wpływ stresu na układ odpornościowy wiąże się z tą właśnie, endorfinową formą znieczulenia – opowiemy o tym w następnej części.

Spirala hipnotyczna