Nadejdzie czas , kiedy choroba jako efekt opacznych myśli będzie hańbą

Oldi Tube

sobota, 12 czerwca 2010

Jak medytować (Spiritual Reality - How to meditate) cz.3/5 PL

Poza transcendowanie - wyższe stany świadomości

Każdy stan świadomości tworzy nową rzeczywistość. Każdy z nich jest płaszczyzną współdziałania umysłu i ciała; każdy z nich mobilizuje zarazem inny aspekt nieskończonej inteligencji. Ośrodkowy układ nerwowy ma nieskończone zdolności przystosowywania się, dzięki czemu nasza inteligencja może - w zależności od sytuacji - pewne swoje role przytłumiać, a inne uaktywniać. Gdy śpimy, nasza inteligencja uaktywnia biochemizm snu, gdy czuwamy, uaktywnia jakiś inny biochemizm. Możliwości jej są nieograniczone, choć w każdej poszczególnej chwili nie wszystkie się ujawniają. Nie są one nierealne, są po prostu niewidoczne. Wielki psycholog amerykański William James tak pisał o alternatywnych stanach świadomości: „wystarczy właściwy bodziec, a ukazują się w całej pełni".


Widać to dokładnie, gdy transcendowanie staje się głębokim nawykiem. Wprowadza ono nowe stany świadomości, wnoszące zupełnie odmienne realia, tak odmienne, jak czuwanie, marzenia senne i sen. Są to trzy stany świadomości. Świadomość transcendentalną, osiąganą poprzez medytację, można by nazwać czwartym stanem. Jest to ten cichy stan samoświadomości, w którym aktywność mózgu jest w pełni koherentna i bez wysiłku zharmonizowana z organizmem po to, aby spowodować przepływ czystej inteligencji. Dlatego, ogólnie mówiąc, jest on u każdego taki sam, w tym sensie, w jakim u każdego takie same są marzenia senne i taki sam jest sen. Oczywiście wszyscy mamy różnego rodzaju marzenia senne i nikomu nie śni się dwa razy to samo, można się zatem spodziewać podobnej różnorodności przy doznawaniu transcendencji. Nie przeżywa się tego dwa razy dokładnie tak samo, a jednak ogólne zarysy są jednakowe, gdy mamy na uwadze połączenia psychofizjologiczne.


Jeżeli transcendowanie praktykuje się systematycznie przez pewien czas (jego długość, w zależności od osoby, jest bardzo różna), świadomość ta nadal utrzymuje kontakt z jaźnią podczas pozostałych trzech stanów świadomości. Gdy fale mózgowe medytującego mierzy się przy użyciu EEG, okazuje się, że utrzymują one koherencję charakterystyczną dla transcendowania nawet podczas stanu czuwania, marzeń sennych i snu. Na tym właśnie polega dobroczynne działanie transcendowania; jego skutki fizjologiczne w ośrodkowym układzie nerwowym utrzymują się nawet po zakończeniu dwudziestominutowej medytacji. Oznacza to, że inteligencja przedkłada ten stan nad inne. Wyraża się to w postaci uczucia jasności, otwartości, wewnętrznego spokoju i większej żywotności, utrzymujących się podczas aktywności.


Według zgodnej z długą tradycją terminologii Transcendentalnej Medytacji ten nowy stan określa się mianem świadomości kosmicznej. Słowo „kosmiczna" oznacza tutaj „całkowita", czyli „uniwersalna" i podkreśla, iż transcendowanie w pełni nas przeniknęło. Jest to stan, w którym po raz pierwszy aktywizuje się nieograniczony przepływ uniwersalnej inteligencji. Transcendowanie przygotowało pole działania; w świadomości kosmicznej zaczyna toczyć się życie w całej pełni.


Fizjolodzy istotnie potwierdzają, że świadomość kosmiczna jest bardzo swoista i można ją uznać za piąty stan świadomości. Jak już wspomniałem, koherencja fal mózgowych utrzymuje się przez całą dobę, ale zachodzą też inne zmiany biologiczne. Podnosi się poziom aminokwasu fenyloalaniny we krwi, zmniejsza się zaś ilość wydzielanych z nadnerczy hormonów stresu, takich jak kortyzol. Zachodzi też wiele współzależnych zmian dotyczących hormonów wydzielanych z przysadki, w tym hormonu stymulującego tarczycę, hormonu wzrostu i prolaktyny. Naukowcy mają nadzieję, że w miarę zwiększania się liczby osób rzeczywiście osiągających stan świadomości kosmicznej, badania być może ujawnią nowe substancje, do tej pory tłumione przez stresy; wydaje się to realne. Połączenia psychofizjologiczne objęłyby wówczas wyższe stany świadomości.


Świadomość kosmiczna to kres naszych poszukiwań jaźni. Osiągnąwszy ten stan można tworzyć własną rzeczywistość. Szlaki nieskończonej inteligencji są całkowicie uporządkowane, natura zaś gotowa do działania. Wszelkie myśli - współczujące, kochające, pełne nadziei i samospełnienia - przekładają się na życie codzienne. Życie staje się wartościowe i harmonijne. Głębia świadomości, z całą swą żywotnością i siłą twórczą, dociera na powierzchnię życia. Każde działanie jest działaniem spontanicznie właściwym. Każde pragnienie kieruje się ku najwyższym celom życia; stąd też, w myśl zasady „najważniejsze najpierw", wystarczy wyrazić pragnienie, a natura dokona reszty. Być w stanie świadomości kosmicznej to tworzyć życie za pomocą własnej, pełnej inteligencji.


Trzeba zdawać sobie sprawę, że jest to konieczność. Nasze dobre chęci i dodatnie emocje nie wystarczają do utworzenia prawdziwie wartościowej rzeczywistości. Na poziomie świadomości zbiorowej, wszyscy godzimy się na strach, nienawiść, wojnę, chorobę, cierpienie i śmierć. Taką rzeczywistość odziedziczyliśmy i z tym dziedzictwem żyjemy na co dzień. Jak tego dowiedliśmy na licznych przykładach w naszej dyskusji, zmiana możliwa jest tylko na poziomie jaźni. Jeśli życie ma toczyć się na wyższej płaszczyźnie, trzeba tę płaszczyznę odnaleźć. Istnieje ona w naszych umysłach i w naszym organizmie. Jest szansą na świadomość kosmiczną.


Nie ma dzisiaj nic ważniejszego dla ludzkości niż zrozumienie, że każdy może ten stan z łatwością osiągnąć. Wszyscy już tworzymy rzeczywistość. Teraz wystarczy nieznacznie przesunąć punkt ciężkości. Przeprowadzimy to, bez wysiłku, poprzez proces transcendowania i w ten sposób stworzymy rzeczywistość godną miana człowieczej. Nasze codzienne poczynania nie są jeszcze właściwe; świadczy o tym częste występowanie nowotworów i chorób serca, naszych cichych zabójców. Ci, których te choroby dotykają, nie nabywali ich świadomie. Przyjęli normalny styl życia, będący udziałem całego ich otoczenia, a jednak wiele z ich codziennych zachowań jest zwyczajnym samobójstwem. Nie dociera to do ich świadomości. Nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności za chorobę, a tym bardziej za ludzkie cierpienie i za wojnę. Działamy po prostu z własnego poziomu świadomości; odnosi się to do każdego człowieka, niezależnie od tego, czy uważamy, że jego postępowanie jest słuszne, czy niesłuszne, dobre czy złe.


Właściwie nasza ocena własnego postępowania nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Robimy to, co nam świadomość dyktuje ze swego poziomu. Jeżeli chcemy naprawdę zmienić swoją egzystencję, musimy zmienić poziom świadomości. Mówienie, myślenie, dyskutowanie, oczekiwanie, modlenie się o lepsze życie zaspokaja tylko płytkie warstwy umysłu, i to z trudem. Gdy zachodzi prawdziwa zmiana, jest ona realna; nie jest to kwestia nastroju. Nie ma nic wspólnego z pilnowaniem własnych spraw, ani z panowaniem nad własnymi odruchami, nawet jeśli bardzo się staramy. Są one naszą rzeczywistością. Doprawdy, tylko pragnienia prowadzą do świadomości kosmicznej.


Pragnienie daje początek rzeczywistości. To, czego pragniemy, jest po prostu tym, co chcemy robić. Pragnienia są impulsami inteligencji przenikającymi do naszej świadomości, i dlatego wystarczy nimi się kierować, W każdej chwili przewodzą nam pragnienia. Tak więc wracamy do sprawy zasadniczej: to czego pragniemy i co sprawia nam przyjemność, powinno też być dla nas dobre. A zapewni to jedynie świadomość kosmiczna.


Proces idealnego zharmonizowania umysłu z ciałem można przyspieszyć. Przy uczeniu się transcendowania układ nerwowy osiąga stan, w którym myślenie staje się o wiele bardziej sprawne. Impulsy myśli mogą wznieść się bezpośrednio do poziomu działania. W ten sposób pragnienie natychmiast się spełnia. Właściwie wszelkie światłe myśli tak powstają - sprawnie i bez przeszkód; bez starć w postaci stresów, czy przeciwnych impulsów. Tak udoskonalone myśli zwą się w sanskrycie sidhis, a ich opanowanie ćwiczyć można jeszcze zanim umysł osiągnie stan oświecenia.


Sidhis faktycznie umożliwiają działania w sferze transcendencji, poruszanie się po niej. Jest to udoskonalony proces transcendowania i jak sam się przekonałem, niezmiernie pożyteczny (od kilku lat stosuję program TM-Sidhis, będący naturalnym uzupełnieniem techniki Transcendentalnej Medytacji), ponieważ jednak znajomość transcendowania jest absolutnie konieczna do tego, by te udoskonalone myśli miały jakikolwiek sens, opiszę ten program osobno. Tymczasem, aby wykazać, jak dalece wzajemne działanie ciała i umysłu można poszerzyć, wspomnę tylko, że sidhis służą rozwojowi uczuć pozytywnych, takich jak miłość i współczucie; wysubtelniają wszystkie zmysły, co pozwala bezpośrednio cieszyć się przyrodą w najwyższym stopniu; wpływają uspokajająco na przemianę materii poprzez kontrolę oddechu i innych funkcji organizmu; pomagają znaleźć oparcie w naturze we wszelkich przedsięwzięciach. Sidhis są techniką przyszłości dla każdego, kto opanował transcendowanie.

piątek, 11 czerwca 2010

Jak medytować (Spiritual Reality - How to meditate) cz.2/5 PL

Działanie spontanicznie właściwe i wyższe stany świadomości

"Nasza normalna świadomość w stanie czuwania, świadomość racjonalna, jak ją nazywamy, jest zaledwie jednym, szczególnym typem świadomości, natomiast wszędzie dokoła niej, oddzielone cieniutką zasłonką, rozpościerają się potencjalne formy świadomości zupełnie od niej odmienne. Możemy przejść przez życie nie podejrzewając ich istnienia; wystarczy jednak właściwy bodziec, a ukazują się w całej pełni.
(WILLIAM JAMES)


To, czego pragniemy i co sprawia nam przyjemność, powinno też okazać się dla nas dobre. Sentencja ta pojawiała się już kilkakrotnie w naszych rozważaniach i jest jedynym prostym kryterium oceny naszych myśli i pragnień. Wiadomo, że chcemy pobudzać w sobie tylko to, co jest dodatnie, postępowe, ewolucyjne i co podnosi wartość życia. Jednakże realizowanie tego nie jest jeszcze możliwe i nie będzie dopóty, dopóki połączenia psychofizjologiczne nie przywykną do tego, by odruchowo odrzucać wszystkie złe sposoby funkcjonowania, a sprzyjać tylko tym, które są dobre. Jak wiemy, każda pojedyncza myśl ma swój odpowiednik w odrębnie zorganizowanej poszczególnej części organizmu; czyż jest więc możliwe, by panować nad miliardami niewidocznych powiązań nerwowych, nad funkcjami komórek, nad wzajemnym oddziaływaniem hormonów i enzymów i szeregiem innych funkcji, jakie związane są z każdą, pojedynczą myślą? Jest to, oczywiście, niemożliwe. Intelekt nie może panować nad czymś, czego nawet nie jest świadom.


A jednak musimy nauczyć się „działania spontanicznie właściwego" -mówiąc słowami Maharishiego Mahesh Yogi - jeśli chcemy osiągnąć doskonałe zdrowie i spełnienie własnych możliwości. Przede wszystkim, czym kierujemy się przy ocenie, czy działanie jest właściwe, czy nie? Przyglądamy się rezultatom. Każda myśl od początku zawiera w sobie jakiś sposób jej spełnienia. Kiedy myśl ta przeradza się w mowę lub w działanie, wtedy albo okazuje się słuszna, albo zawodzi. Jeśli doskonaliło się jakiś określony sposób działania spontanicznie właściwego, to osiąga się to, co nazywamy umiejętnością. Chirurg nie zakłada szwów w sposób przypadkowy po to, by usunąć potem te, które zostały źle zawiązane; ręce jego posiadły umiejętność prawidłowego działania za każdym razem. To samo dotyczy koncertujących pianistów; przecież po uderzeniu w klawisze nie mogą z przepraszającym uśmiechem cofnąć fałszywych tonów. Wszyscy przywykliśmy do właściwego działania tego typu — wszyscy posiadamy jakieś umiejętności. Połączenia psychofizjologiczne koordynują nasze myśli i działania przez cały czas.


Tak więc, jeśli chcemy, działać spontanicznie właściwie i coraz bardziej skutecznie, wystarczy rozwijać i doskonalić to, co połączenie umy¬słu i ciała robi już w sposób naturalny. Proces kształtowania rzeczywistości jest dla nas czymś naturalnym. Jest to podstawowa funkcja tej cząstki nieskończonej inteligencji, z której umiemy czerpać. Możemy więc rozwinąć ją i pełniej wykorzystać, o tyle pełniej, aby nasza rzeczy¬wistość stała się bardziej postępowa, ewolucyjna i pobudzająca do życia. Byłby to udoskonalony stan działania spontanicznie właściwego. Jest to też jedyny, przekonywający, praktyczny sens „wyższych stanów świadomości". Móc stale, świadomie tworzyć pozytywną rzeczywistość, oznacza osiągać wyższy stan świadomości.


Doszliśmy do wspaniałego wniosku; wynika z niego jasno, że do osiągnięcia wyższych stanów świadomości nie trzeba robić nic ponadto, co robimy na co dzień. Nasza inteligencja kształtuje rzeczywistość każdego dnia; my mamy to tylko ulepszać.


Gdy uważnie przyjrzymy się naszym poczynaniom, to okaże się, że ocena działania na podstawie rezultatów w rzeczy samej nie pomaga nam ustalić, czy było ono właściwe czy nie. Świadome stosowanie „właściwej" diety nie daje pewności, że nie zaskoczy nas choroba; obniża tylko ryzyko zachorowania. Poza tym nasze działania nie są proste. Splatają się one ze sobą i są głęboko osadzone w złożonym ludzkim środowisku. Umysł świadomy nie jest w stanie wyrokować, czy każde wypowiedziane przez nas słowo przyczynia się do pokoju, współczucia, pomyślności i harmonii. Życie jest na to zbyt złożone i gdybyśmy mieli za każdym razem zastanawiać się i osądzać wszelkie poczynania, stałoby się to nie do zniesienia. (Dlatego właśnie szkoły pozytywnego myślenia i samoobserwacji są nadmiernie wyczerpujące dla świadomości.)


Ni słów, ni czynów nie da się cofnąć. Stąd, nawet gdybyśmy faktycznie mieli możliwość natychmiast ocenić, że działanie jest niewłaściwe, to i tak refleksja byłaby spóźniona. Stało się. Najwyraźniej jedynym sposobem właściwego mówienia i działania jest zdobycie tych umiejętności. Myśli, słowa i czyny muszą być rozpoczynane właściwie. Jeżeli są właściwe od samego początku, na poziomie jaźni, wtedy natura automatycznie kieruje potrzebne funkcje bliżej powierzchni. Gdy pianista chce grać Mozarta, zwyczajnie siada i gra. Zamiar jego, razem z umiejętnością, jaką wyrobił przez żmudne ćwiczenia, samoistnie tworzy pożądany skutek.


Wiemy już teraz dokładnie, dlaczego „jaźń" jest tak ważna w tworzeniu zdrowia. Zamiar zapewnienia sobie zdrowia, szczęścia, miłości i każdego innego aspektu życia musi gdzieś powstawać. Zamiary uświadamiamy sobie w postaci myśli, lecz nie tam się one zaczynają. Ludzie różnią się między sobą; ich myśli mogą być jasne lub zmącone, głębokie lub płytkie, subtelne lub prymitywne. Niezależnie od tego, każdy, kto jest obdarzony inteligencją, tworzy rzeczywistość. Jest to proces inteligencji, dlatego musi zaczynać się tam, gdzie inteligencja bierze początek, mianowicie, na poziomie jaźni. Jaźń stanowi po prostu najbardziej uogólniony poziom inteligencji. Jeżeli nasze pragnienia mają zaistnieć jako rzeczywi¬stość, muszą być życiodajne na poziomie jaźni.


Czy jaźń trzeba udoskonalać? Nie - z definicji wynika, że jaźń jest najogólniejszym poziomem inteligencji. Skoro inteligencja jest już nieskończona i zdolna sterować całym Wszechświatem, jak można ją ulepszać? Co trzeba ulepszać — wiemy już o tym doskonale — to powiązanie psychofizjologiczne z jaźnią. Inteligencja jest całkowicie elastyczna, a jednocześnie jest absolutnie nieugięta. Jeżeli skieruje się ją na jeden tor, to przepływa nim siłą nawyku dopóty, dopóki nie skierujemy jej na inny. Była już o tym mowa wcześniej. Jednakże wyrabianie jednego nawyku po drugim jest wielce nieskuteczne. Stosując zasadę „najważniejsze najpierw", wprowadzoną wcześniej, powinniśmy po prostu umieć nawiązać kontakt z poziomem jaźni, następnie zaś pozwolić inteligencji doprowadzić sprawę do końca.


Tak dokładnie dzieje się w procesie transcendowania. Medytujący osiągają niezwykłe korzyści - wspominałem o nich w poprzednim poście - lecz gdy naukowcy się o nich dowiadują, nie potrafią znaleźć na to uzasadnienia. Wydaje się, że medytując nic się nie robi. Coś jednak robimy. W Upaniszadach znajduje się słynne zdanie: „Poznaj to; znając to, znasz wszystko." To właśnie daje transcendowanie: naprowadza świadomość na drogę ku jaźni, pozwala jej tę jaźń poznać, po czym natura dokonuje reszty.


Nasz mózg i ośrodkowy układ nerwowy z niezwykłą sprawnością, co sekundę, koordynują już miliardy funkcji fizjologicznych. Gdy od początku znajdą się w warunkach optymalnych, automatycznie skłaniają się do tego, aby pracować znacznie lepiej. Nasze najgłębsze przekonania, ustalone na poziomie świadomości zbiorowej, w pełni panują nad rzeczywistością, jaką akceptujemy za pomocą zmysłów. Mając od początku warunki optymalne, automatycznie wytworzą też rzeczywistość bardziej spójną, inteligentną i ewolucyjną. Takie jest wyjaśnienie w języku współczesnym tego, co wielkie tradycje mądrości przekazują od wieków, od czasu, gdy do ludzkości dotarła świadomość: poznaj siebie, a cała natura będzie twoja.


Zastanówmy się teraz nad procesem transcendowania bardziej dokładnie. Według opisu fizjologicznego jest to „stan czuwania przy obniżonej przemianie materii." Oznacza to, że ciało odpoczywa, a umysł jest czujny. Fizjolodzy, którzy dokładnie przestudiowali proces medytacji, skłonni są zgodzić się, że transcendowanie zasługuje na miano odrębnego stanu świadomości. W czasie procesu medytacji ośrodkowy układ nerwowy działa inaczej niż w stanie czuwania, marzeń sennych bądź też snu. Różnice wyraźnie uwydatniają się, gdy analizuje się wyniki osób medytujących od dłuższego czasu. W czasie medytacji oddech ich jest znacznie płytszy niż w stanie czuwania, fale mózgowe wykazują ogólną koherencję właściwą tylko transcendowaniu, a stężenie dwutlenku węgla we krwi jest zdecydowanie różne od stwierdzanego przed medytacją. Tym samym potwierdza się to, co mówią starodawne teksty wedyjskie, mianowicie, że jaźń jest poza czuwaniem, snem i marzeniami sennymi.


Lecz co oznacza „poza"? Jednym z największych i najbardziej powszechnych nieporozumień co do procesu transcendowania jest to, iż odrywa nas on od rzeczywistości. Czasami używa się zwrotu „przekraczanie jaźni", lecz jest on błędny. Proces transcendowania przybliża nas do jaźni, odwodzi od przypadkowych myśli i nawykowych reakcji stresowych. Zalecenie mędrców, żeby „opuścić jaźń i dotrzeć do Jaźni", nie oznacza, że gdzieś po drodze porzuca się własną osobowość. Jaźń to nasza inteligencja. Wymiana jaźni na Jaźń oznacza zastąpienie naszego małego skrawka inteligencji inteligencją nieskończoną. Geniusz na przykład, to jaźń powiększona. Kiedy Maslow opisuje „boskie" uczucia ogarniające ludzi w czasie doznań szczytowych, stwierdza u nich całkowitą zmianę świadomości. Zachodzi ona, gdy mała inteligencja nagle uświadamia sobie, że zdolna jest do nieskończonego rozwoju.


Proces transcendowania myśli jest całkowicie mechaniczny. W technice Transcendentalnej Medytacji stosuje się specjalny, pozbawiony znaczenia dźwięk zwany mantrą, by pozwolić świadomości dotrzeć do bardziej subtelnych poziomów myślenia. Okazuje się, że dźwięk jako nośnik jest środkiem bardzo skutecznym. Świadomość zagłębia się w coraz subtelniejsze warstwy, dopóki wszelka myśl nie ulegnie transcendencji, nie znajdzie się poza rzeczywistością. W takim momencie świadomość, mówiąc językiem Maharishiego, osiąga stan czystej świadomości, poziom jaźni. Innymi słowy, na każdym poziomie myśli istnieje odpowiadające mu połączenie psychofizjologiczne. Każde z nich stanowi swego rodzaju płaszczyznę, na której działają specyficzne struktury myślowe, powiązania nerwowe, zachodzą reakcje hormonalne itp.


Gdy świadomość wykracza poza powierzchniowe poziomy myślenia i postrzega siebie jako docierającą do poziomów subtelniejszych, wówczas na płaszczyźnie fizycznej tworzy się nowy sposób funkcjonowania umysłu i ciała. Myśl jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej; na szerzej pojętą rzeczywistość składają się miliardy skoordynowanych procesów fizjologicznych. Gdy świadomość w końcu osiąga stan ciszy, czyli czystej świadomości, połączenie umysłu i ciała działa optymalnie - znika wszystko, co było przypadkowe lub stresujące. W tym stanie ośrodkowy układ nerwowy może rzeczywiście uwolnić się od stresów, ponieważ nie mają już fizjologicznego wsparcia. W tej warstwie jaźni organizm automatycznie dąży do możliwie najsprawniejszego funkcjonowania, taka jest bowiem skłonność przepływu inteligencji wywodząca się z samej jej natury.


Innymi słowy, świadomość jest w całej pełni odbiciem aktywności naszego układu nerwowego; odbicie to jest za każdym razem inne, tak, jak inna jest każda myśl. To, co nazywamy „wyższym stanem świadomości", też zapewne należy do odrębnej warstwy funkcjonowania mózgu, w przeciwnym razie nie dałoby się tego ustalić, nie zaistniałoby fizjologicznie. Właściwie wszystko, co zachodzi w czasie procesu transcendowania, musi mieć swój odpowiednik fizjologiczny, inaczej nie byłoby realne. Umysł po prostu sam by się oszukiwał. Ilekroć mówimy, że świadomość się poszerza, czy też że inteligencja znalazła nowy szlak przepływu, zawsze oznacza to, że jakiś realny proces faktycznie zachodzi.


Dodam jeszcze, iż technika TM nie jest oczywiście jedynym sposobem transcendowania. Proces ten sięga początków ludzkiej świadomości i na przestrzeni wieków zachodził spontanicznie u nielicznych utalentowanych jednostek. Stąd Maslow mógł włączyć doświadczanie transcendowania w przeszłości do swych ostatnich badań na temat doznań szczytowych. Technika TM jest skuteczna, łatwa, uporządkowana i niezawodna w każdym przypadku. Nie jest związana z żadną religią i wszystkie jej etapy są dokładnie naukowo udokumentowane. Są to powody, dla których usilnie ją polecam. W trakcie opracowywania tej publikacji nie znalazłem nic równie godnego polecenia.

czwartek, 10 czerwca 2010

Jak medytować (Spiritual Reality - How to meditate) cz.1/5 PL

Wstęp do transcendowania - technika medytacji



"W twym wnętrzu jest cisza i sanktuarium; możesz się w nich wkażdej chwili schronić i być sobą".  (HERMANN HESSE - "Siddhartha")


"Zatrzymajcie się, i we Mnie uznajcie Boga" - Psalm 46:11


To, czego dowiedzieliśmy się, pozwoli mi teraz wykazać, że rzeczywistość można zmieniać poprzez twórczą inteligencję. Chcąc dowieść, że jest to konkretne i realne, powołam się na coś, co wydarzyło się jesienią 1980 roku, i co szybko i radykalnie zmieniło moje spojrzenie na świat.


Przeglądając książki w taniej księgarni w centrum Bostonu natrafiłem na pracę o Transcendentalnej Medytacji. Autor książki, Jack Forem, z którym później się zaprzyjaźniłem, przedstawiał doznawanie transcendencji w formie prostej techniki umysłowej. Termin transcendencja przykuwał moją uwagę, ilekroć napotykałem go w książkach, lecz zawsze był dla mnie abstrakcją, z żadnych bowiem źródeł nie wynikało, że doznawanie transcendencji jest łatwe. Rozumiałem, że domeną transcendencji jest sfera „czystego istnienia", „czystej świadomości" i „czystego Bytu." Nie zdziwi chyba nikogo, gdy powiem, że to słownictwo zbijało mnie z tropu. Tymczasem w wielkich tradycjach Wschodu takie wzniosłe słowa zazwyczaj stosuje się na co dzień i docierają one do prostych ludzi.


Czysty Byt, myśląc sobie: „Czy mogę stać się wielością, czy mogę przybrać kształt", stworzył światło. Światło, myśląc sobie: „Czy mogę stać się wielością, czy mogę przybrać kształt", stworzyło wody. Wody, myśląc sobie „Czy mogę stać się wielością, czy mogę przybrać kształt", stworzyły Ziemię. W ten oto sposób cały Wszechświat narodził się z czystego Bytu, tego Bytu, który jest najsubtelniejszą istnością wszystkiego, najdoskonalszą rzeczywistością, jaźnią wszelkiego istnienia - tym jesteś ty.


Słowa te pochodzą ze starodawnego tekstu indyjskiego, Wedy; ustami ojca przekazywane są synowi, gdy ten staje się pełnoletni. Mnie, człowieka dorosłego, mogły jedynie intrygować swym znaczeniem. Z lektury na temat psychologii rozwojowej wiedziałem, że Abraham Maslow wszelkie chwile najwyższych przeżyć określa również mianem transcendentnych, a dla lekarza brzmiały one zdumiewająco:


Istnieje najprawdziwszy i najpełniejszy rodzaj zdolności widzenia, słyszenia i odczuwania. W doznaniach szczytowych nader charakterystyczne jest to, że cały Wszechświat postrzegany jest jako nierozdzielna całość. W mojej praktyce mam dwie osoby, które dzięki takiemu doświadczeniu całkowicie, momentalnie i trwale wyleczyły się. W jednym przypadku z przewlekłej nerwicy lękowej, w drugim, z natrętnych myśli samobójczych.


Maslow był naturalnie pod tak silnym wrażeniem tych przypadków, że stawiał je na równi ze stanami objawienia, oświecenia i ekstazy, jakie przeżywają święci tego świata. Lecz i on nie podawał, jak dochodzi się do takich doznań, a opis ich przypominał nawiedzenie; z pewnością nie była to rzeczywistość dnia codziennego.


Pod wpływem książki o Transcendentalnej Medytacji wysłuchałem wstępnego wykładu w miejscowym ośrodku w Cambridge. Odkryłem, że transcendencja i medytacja wymagają zupełnie innego podejścia. Zacznijmy od tego, że — jak większość ludzi na Zachodzie — miałem o medytacji raczej negatywne mniemanie. Odczucia te nigdy nie przybrały postaci wyraźnych zarzutów, lecz pokrywały się z listą podaną przez dra Lawrence'a Domasha, profesjonalnego fizyka ze znawstwem piszącego o Transcendentalnej Medytacji. Stwierdza on, iż ludzie na ogół zakładają, że: 1) medytacja wymaga koncentracji lub ukierunkowania umysłu; 2) medytacja dostępna jest dla nielicznych wybranych, o określonym stylu życia, zwłaszcza pustelników, ludzi głęboko religijnych i biernych mistyków, czyli ludzi pragnących całkowicie wycofać się z życia w społeczeństwie; 3) medytacja jest trudna i w pełni opanować ją można dopiero po latach jej praktykowania; 4) medytacja „oświeca" ludzi poprzez pewnego rodzaju autohalucynacje i nie wnosi żadnych praktycznych korzyści do życia codziennego.


Poglądy tego rodzaju są w naszym społeczeństwie nadal powszechne i nawet, gdy są tylko niejasno uświadamiane, wielu ludzi powstrzymują od poświęcenia medytacji bodaj chwili uwagi. W Cambridge wykładowca, który z pewnością wzbudzał zaufanie podkreślał, iż nie wszystkie medytacje są jednakowe. Nadawało to całej sprawie sens zważywszy, że w kilkudziesięciu kulturach Wschodu od tysięcy lat praktykuje się medytacje w bardzo różnych stylach. Wykład streszczał się do tego, że: 1) technika TM jest łatwa do opanowania i absolutnie nie wymaga wysiłku, co z pewnością stanowi o jej sukcesie i popularności; 2) transcendowanie jest w rzeczy samej procesem i wywodzi się z naturalnej skłonności umysłu do poszukiwania coraz milszych doznań; 3) medytowanie nie jest związane z żadną religią ani kierunkiem filozoficznym i nie wymaga zmiany stylu życia poza poświęceniem mu piętnastu do dwudziestu minut dziennie, rano i wieczorem; 4) największe dobrodziejstwo tej techniki wynika z poszerzenia świadomej zdolności umysłu i usunięcia z organizmu głęboko zakorzenionych stresów, przy czym obydwa procesy zachodzą automatycznie, od pierwszej medytacji poczynając.


Wyznać muszę, że treść wykładu nie w pełni akceptowałem, natomiast wykładowca sprawiał wrażenie człowieka uczciwego, inteligentnego i pełnego wiary w technikę, którą przedstawiał. Postanowiłem się jej nauczyć. Rezultaty były natychmiastowe i dla mnie oczywiste. Zdałem sobie sprawę z tego, że ucząc się transcendowania, drogą techniki umysłowej świadomie otwieram połączenia między psychiką i fizjologią.


Tworzyłem zdrowie.


Od tamtej pory starałem się zgłębić, czym dokładnie jest proces transcendowania. Odkryłem, że od trzydziestu lat, to znaczy od chwili, gdy Maharishi zaczął nauczać techniki TM, świadomość jest przedmiotem poważnych badań naukowych. (Według danych organizacji TM, techniki TM nauczyło się na całym świecie ponad 3 mln ludzi, w tym prawie milion Amerykanów). Naukowcy zainteresowani tą techniką przedstawili szereg ważnych prac, zebranych obecnie w czterotomowej publikacji. Ze względu na to, że transcendowanie wpływa korzystnie na otwarcie i wykorzystanie połączeń między umysłem i ciałem, TM jest bodźcem do zmian w całym tym systemie, co właśnie jest tematem tej publikacji.


Zasadniczą rzeczą jest to, że pod wpływem TM mózg zaczyna działać znacznie bardziej koherentnie. Badania nad TM objęły aktywność fal mózgowych wspieraną przez proces transcendowania. Przedtem takich badań nie prowadzono, choć Maslow opisuje bardzo podobne zjawisko. Występuje ono w doznaniach szczytowych, gdy rozwiązuje się jakiś problem, pracuje twórczo lub coś wspaniałego odkrywa. Następuje wówczas całkowita korelacja sygnałów z obydwu półkul mózgowych i wszystkich w nich obszarów wraz z subiektywnym uczuciem wolności, odprężenia, radości oraz całkowitej akceptacji otoczenia. Maharishi wykazał, iż inspiracja i dokonanie odkrycia nie wywołują aktywności mózgu; to aktywność mózgu je tworzy. Jest to całkowicie zbieżne z tym, co wiemy o tworzeniu zdrowia: po to, aby inteligencja rozwijała się i przynosiła dodatnie zmiany, trzeba otworzyć dla niej nowe szlaki. Najwyraźniej taki właśnie proces jest wywoływany w czasie medytacji przez transcendowanie.


Podobnie jak umysł i inteligencja, transcendowanie nie jest rzeczą, jest funkcją. Obejmuje ono całą fizjologię, lecz działa zwłaszcza przez ośrodkowy układ nerwowy. W roku 1971, w ważnej pracy o psychofizjologii medytacji, dr R.Keith Wallace, związany wówczas z Akademią Medyczną Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, opisał najważniejsze zmiany fizjologiczne zachodzące w czasie transcendowania. Podczas stosowania tej techniki występują oznaki głębokiego odprężenia, takie jak zwolnione oddychanie, obniżone zużycie tlenu i zwolnione tętno. Aktywność metaboliczna organizmu, bezpośrednio mierzona ilością tlenu zużywanego w procesie spalania, spada poniżej poziomów notowanych w czasie głębokiego snu. Było to jedno z najbardziej zaskakujących odkryć; odkrycie jedyne w swoim rodzaju i potwierdzające proces transcendowania. Normalnie organizm potrzebuje 5 lub 6 godzin snu, by osiągnąć punkt, w którym zużycie tlenu spada o około 12%. Medytujący wykazywali przeciętnie spadek zużycia tlenu o 16%, a czas do tego potrzebny wynosił od 10 do 20 minut. (Późniejsze doświadczenia prowadzone na osobach medytujących od dłuższego czasu wykazały, że wiele z nich osiąga poziom odpoczynku dwukrotnie głębszy niż poziom snu niemal w chwili zamknięcia oczu.)


W tym czasie, gdy organizm odpoczywał, umysł pozostawał jednak czujny. Fale mózgowe medytujących, mierzone za pomocą EEG (elektroencefalografii), wykazywały stan pełnego czuwania, który w rzeczywistości podczas medytacji wzrastał. Mózg natomiast nie był zbyt aktywny; był ożywiony, czujny, a zarazem spokojny. Wallace wysnuł stąd wniosek, że medytacja wywołuje „stan czuwania przy obniżonej przemianie materii." Jest to fizjologiczny opis procesu transcendowania. Sami badani mówią o uczuciu wewnętrznego wyciszenia, czujności, spokoju i o głębokim odprężeniu.


Wszystkie kolejne badania potwierdzają, że efekty te pojawiają się od pierwszej medytacji i z upływem czasu narastają, aż do chwili, gdy odprężenie i stan poszerzonej świadomości zaczyna utrzymywać się przez cały dzień. Okazuje się, że transcendowanie oddziałuje na ośrodkowy układ nerwowy w taki sposób, że przyzwyczaja się on do stanu samoświadomości - TM wyrabia potężną siłę nawyku. Wynikają stąd długotrwałe korzyści o dużym znaczeniu we wszystkich sferach życia. Ponieważ mamy już wyniki setek badań - ośrodki TM rozprowadzają je w formie publikacji - wiemy już jakim dobrodziejstwem jest samoświadomość. Wymienię kilka najważniejszych korzyści:


1. Poprawa stanu zdrowia, obejmująca regulację ciśnienia tętniczego i obniżenie poziomu cholesterolu we krwi. Medytujący są uprawnieni do najniższych opłat za ubezpieczenie zdrowotne. Z ostatnich danych wynika, iż wykorzystują oni swe ubezpieczenia o 50% rzadziej niż grupy porównawcze.


2. Samorzutne ograniczenie alkoholu, papierosów i środków pobudzających; po prostu traci się na nie ochotę.


3. Bardzo wyraźne polepszenie wyników testów na inteligencję, zdolności twórcze, motoryczne i zdolność uczenia się. Mając na uwadze to, że współczynnik inteligencji u dorosłych zazwyczaj uważa się za stały, rezultat ten jest szczególnie interesujący, ponieważ uzmysławia, jakie są możliwości inteligencji, gdy usunie się skutki stresu z ośrodkowego układu nerwowego. Pierwsze etapy badań wykazały, że uczniowie szkół średnich i studenci po opanowaniu TM osiągali lepsze wyniki. Później w Fairfield, Iowa, utworzono szkołę prywatną pod patronatem Międzynarodowego Uniwersytetu Maharishiego, której uczniowie uczestniczą w medytacjach. Rezultaty są zadziwiające. Pomimo, iż szkoła jest otwarta dla wszystkich, jej uczniowie w testach standardowych stale osiągają 99 punktów na 100 możliwych. Szkoła średnia zajmuje pierwsze miejsce w stanie Iowa, którego system szkolny zaliczany jest do pięciu najlepszych w kraju. Uzmysławia to, jak wiele można osiągnąć wprowadzając transcendowanie do układu nerwowego nie wyczerpanego latami działania stresów.


4. Odwrócenie procesu starzenia się. Gdy przeprowadzono pierwsze badania TM, pewne wskaźniki koncentracji hormonów we krwi podczas medytacji stanowiły odwrotność tych, jakie wiążą się ze starzeniem. W roku 1982 potwierdziło się to w pionierskim badaniu wykazującym, że medytacja prawdopodobnie, odwraca proces starzenia. Biologiczne starzenie się jest procesem skomplikowanym, choć wymiernym poprzez znormalizowane testy. Określają one ciśnienie krwi, zdolność słyszenia oraz widzenia bliskiego, które to z wiekiem się pogarszają. Okazało się, że wiek biologiczny osób medytujących przez mniej niż pięć lat był przeciętnie o pięć lat niższy od ich wieku kalendarzowego, natomiast wiek biologiczny osób medytujących ponad pięć lat był o dwanaście lat niższy od ich wieku faktycznego. Oznacza to, że osoba pięćdziesięcioletnia miałaby cechy fizjologiczne osoby trzydziestoośmioletniej. Nic w medycynie temu dorównać nie może, a bywają wyniki nawet lepsze od tych przeciętnych: pewien człowiek w wieku siedemdziesięciu lat wykazywał się cechami człowieka trzydziestoletniego.


Są to wyniki badań - zwykle krótkotrwałych - prowadzonych na medytujących w grupach. Medytujący indywidualnie, i od dawna, ci, których układ nerwowy przywykł do procesu transcendowania, mówią obecnie o doznaniach bardzo zbliżonych do tych, jakie Maslow odkrył u ludzi, stanowiących jeden procent ludności — u tych najszczęśliwszych, najzdrowszych i najbardziej twórczych. Do przeżyć tych należą długie okresy wyciszenia wewnętrznego, radość, poszerzona świadomość, ogromna życzliwość, miłość, współczucie, zwiększona zdolność tworzenia, znacznie lepsze reakcje zmysłów i wiele innych oznak świadomości mającej prawdziwy kontakt z czystym Bytem i zrealizowaną w pełni samoświadomością.


Jestem przekonany, że Transcendentalna Medytacja zapewnia prostą technikę pozwalającą na dotarcie do poziomu jaźni. Z tego poziomu umysł toruje drogę swej własnej, nieskończonej inteligencji, aby osiągnąć jakże wiele korzyści we wszystkich sferach życia. W istocie organizm pozbywa się nagromadzonego stresu samorzutnie, a gdy otwiera się wię¬cej dróg do przepływu inteligencji, wtedy ujawnia się też więcej naszego prawdziwego potencjału ludzkiego. Wiadomo, że w każdym społeczeństwie są jednostki obdarzone wyjątkowymi cechami fizjologicznymi. Potrafią one zachować zdrowie, szczęście, dodatnie emocje i poczucie, że tworzy się życie takim, jakim być powinno. A przecież każdy układ fizjologiczny dąży do tego samego. Transcendowanie uczynnia ścieżki zdegenerowane przez choroby, stresy, złe nawyki, negatywne postawy i niewłaściwe doświadczenia. (Wyniki prowadzonych wstępnych pracy badawczych wskazują na to, że inteligencję można wzmóc nawet na poziomie samego DNA). Transcendowanie pozwoli nam dorównać tym najlepszym z nas.

środa, 9 czerwca 2010

Mechanizm tworzenia

"Zwracając się do Siebie, ciągle i ciągle tworzę"  (Bhagavad Gita)


Tworzenie jest funkcją inteligencji. Zakłada ono wprowadzanie zmian; na ogół zmiana taka powoduje pojawienie się czegoś nowego. Przez mechanizm tworzenia rozumiem po prostu proces powstawania zmian. Jeżeli pojmiemy, w jaki sposób inteligencja naprawdę tym procesem kieruje, to potrafimy ją wykorzystać i te zmiany wywoływać. Świadomie zdążamy do tego, by tworzyć rzeczywistość dla nas korzystną; dlatego nie musimy ograniczać się do tworzenia na poziomie mechanicznym, na tym na przykład, na którym wzajemnie na siebie oddziaływają elektrony. Zamiast tego, nastawimy się na człowieka. Będzie to poziom, na którym inteligencja już tworzy zmiany we wszystkich aspektach życia, a ponieważ zależy nam na tworzeniu zdrowia, szczęścia i na spełnianiu się, skoncentrujemy się na tym, jak powinna wyglądać współpraca ciała i umysłu, by te rezultaty osiągnąć.


Inteligencja ludzka nie tworzy wyłącznie na jednym poziomie. Weźmy, na przykład, Empire State Building; zbudowanie go wymagało zaprojektowania przez architektów, rozlicznych konsultacji z inżynierami i budowniczymi, fizycznego wykonania konstrukcji itd. W najsubtelniejszej zaś warstwie, Empire State Building powołany został do istnienia przez świadomość zbiorową - uporządkowane, spójne pragnienia poszczególnych jednostek zostały skoordynowane i nastawione na jeden cel. Mówiąc jeszcze prościej, powstała wspólna myśl i nadano jej kształt fizyczny.


Aby budowla mogła fizycznie zaistnieć, ktoś musiał przejść ze sfery myśli do sfery działania; trzeba było sprowadzić cement i stal. Lecz inteligencja potrafi działać znacznie bardziej bezpośrednio. Załóżmy, że pacjent, u którego rozpoznano nowotwór złośliwy ostatecznie powraca do zdrowia. Z publikacji tej wiemy już, iż leczenie może być pośrednie i bezpośrednie. Jeśli lekarz przepisuje napromienianie i leki, wtedy proces leczenia pochodzi z zewnątrz. Oczywiście, to organizm w końcu stwarza dla siebie zdrowie, lecz inteligencja lekarza wnosi z zewnątrz czynniki uzdrawiające i wspomaga działanie organizmu. Jednakże nowotwory złośliwe mogą ustąpić dzięki bezpośredniemu działaniu inteligencji. Opisana tu wcześniej kobieta, lecząc się za pomocą technik wizualizacji Simontona wyzdrowiała, gdyż świadomie stosowała technikę umysłową, która utorowała jej drogę do zdrowia. Druga pacjentka, pani Di Angelo, wykorzystała swą inteligencję jeszcze bardziej bezpośrednio. Wpłynęła na proces leczenia tym, że „postanowiła nie chorować, a więc chorować nie będzie."


Który z tych sposobów leczenia był najlepszy? Oczywiście ten ostatni. Najskuteczniejszy mechanizm tworzenia zdrowia to ten, w którym inteligencja działa wewnątrz samej siebie. Jeżeli nauczymy się zmieniać rzeczywistość z tego głębokiego, subtelnego poziomu, wtedy poziomy mniej subtelne pójdą automatycznie tym samym śladem. Powstałe w umyśle pragnienie, działając bezpośrednio przez połączenie umysłu i ciała, może bez wysiłku przekształcić się w fizyczną rzeczywistość organizmu. W tym przypadku było to wyleczenie nowotworu złośliwego, choć mogłaby to być każda inna zmiana dotycząca zdrowia i samorealizacji.


Odkryliśmy zatem najdonioślejsze prawa tworzenia, poprzez które działa inteligencja. Prawo pierwsze mówi, że inteligencja zmienia się samoistnie; nie trzeba wprowadzać do tego systemu niczego z zewnątrz przede wszystkim dlatego, że nic poza zasięgiem inteligencji nie istnieje - inteligencja przenika wszystko. Jest to zasada samoodnoszenia się. Następne prawo głosi, że inteligencja zdolna jest osiągnąć wszystko. Zdanie lekarza, że wyleczenie jest niemożliwe, nie ma tu żadnego znaczenia. Natura znajdzie bezpośredni sposób na spełnienie każdej naszej myśli, jakakolwiek by ona nie była. Można powiedzieć, że jej możliwości są niezmierzone.


Prawo trzecie: inteligencja, lecząc chorobę, działa w sposób zdyscyplinowany, automatyczny i zintegrowany. Niezależnie od rodzaju kuracji, systemy organizmu radzą sobie z procesem leczenia wykonując jedną rzecz po drugiej, we właściwej kolejności, bez potrzeby interwencji umysłu świadomego.


Innymi słowy, z chwilą gdy myśl coś zainicjuje, wszystkie mechanizmy spełniające tę myśl pracują samoczynnie. Maharishi Mahesh Yogi przywiązuje dużą wagę do tej zasady. Nazywa ją zasadą „najważniejsze najpierw". Jest to w istocie zasada sprawnego działania, mówi bowiem, iż najlepszą drogą do osiągnięcia celu jest droga najszybsza, najkrótsza i najłatwiejsza. Jeśli uciekamy się do leków, natura to akceptuje i uruchamia mechanizmy właściwe danej terapii lekami. Działanie ich jest jednak słabe, powolne, uciążliwe, skomplikowane i niekiedy bolesne. Gdybyśmy potrafili zainicjować leczenie po prostu myślą - jak się to dzieje w efekcie placebo — wtedy natura potraktuje to równie poważnie, kurację zaś przeprowadzi znacznie szybciej, sprawniej, mniej boleśnie i z mniejszymi komplikacjami niż w terapii lekami.


Jak nakłonić naturę do działania - jak przeniknąć największą tajemnicę mechanizmu tworzenia? Aby znaleźć na to sposób, trzeba uwierzyć we wszystkie pozostałe zasady tworzenia — wierzyć, że inteligencja jest nieskończona, uporządkowana, że jest zdolna do wszystkiego. Człowiek bez takiej wiary nieuchronnie będzie uznawał tylko jeden sposób leczenia, ten który od urodzenia zakorzeniła w nim jego wizja rzeczywistości; będzie, na przykład, zawsze stosował leki i napromienianie, ponieważ nie chce uwierzyć, że natura ma inne, sobie właściwe sposoby działania. Oczywiście to tak, jakby mówił, że do XX wieku nikt nigdy nie wyleczył się z raka, co jest nonsensem. Tak więc znajomość zasady „najważniejsze najpierw" jest bardzo istotna we wszystkich sytuacjach, które pozwalają nam na wybór drogi tworzenia.


To, czego nauczyliśmy się o mechanizmach tworzenia sięga, nawet dalej. Natura, działając poprzez inteligencję, uczy, jak rozwiązać problem, ustalając zaś mechanizm rozwiązania tego problemu musi wiele elementów wzajemnie z sobą powiązać. W przypadku leczenia, połączenie ciała i umysłu działa poprzez układ immunologiczny, układ hormonalny, układ krążenia itd. Lecz stopień wiedzy, jaka jest potrzebna, i zdolność współdziałania między umysłem i ciałem nie są w każdym przypadku takie same. Na przykład leki ingerują w funkcje organizmu - stąd ich skutki uboczne - i zmuszają go do współdziałania z chemicznymi właściwościami leku. Dlatego właśnie kuracje bezpośrednie, z wyłączeniem leków, są skuteczniejsze, stosują bowiem bardziej kompletną wiedzę holistyczną i ściślejsze wzajemne powiązania.


Zasada tworzenia, do jakiej ten wniosek prowadzi, jest następująca: w naturze mieści się nieskończona moc organizująca i nieskończoność wzajemnych powiązań. W działaniu Wszechświata nigdzie nie napotkamy niczego, co nie dawałoby świadectwa nieskończonej wiedzy i nieskończonej współzależności; we Wszechświecie nie ma niczego w nadmiarze. Jednakże poprzez świadomy wybór możemy ograniczyć działanie natury do bardzo wąskich kanałów. Zanim otwarto kanał elektryczności, światło umieliśmy tworzyć jedynie za pomocą ognia. Najskuteczniejszy umysł twórczy to taki umysł, który umożliwia uaktywnianie się maksimum wiedzy i maksimum współdziałania czerpanych z niezmierzonych zasobów natury. Staje się to bardzo istotne w odniesieniu do tak zwanych „wyższych stanów" świadomości, ponieważ wiedza i moc organizująca, z których umysł nasz będzie czerpał, zależą bezpośrednio od tego, czy zdajemy sobie sprawę z wielkości ich zasobów w przyrodzie. Po to, aby korzystać z elektryczności, trzeba wpierw wiedzieć, że ona w ogóle istnieje; podobnie ma się sprawa z naszym potencjałem twórczym - wpierw trzeba sobie uświadomić jego nieskończoność, a dopiero potem można po niego sięgać. Prawdą jest, iż tylko świadomość może go dla nas uaktywnić.


Żadna z tych zasad raczej nie będzie przekonywająca, dopóki nie zaakceptujemy jej realności. Dla człowieka współczesnego jedyną obowiązującą miarą ważności jest nauka; zajęła ona miejsce wiary, autorytetu i instynktu. Jaka jest postawa nauki wobec mechanizmu tworzenia? Tworzenie przedmiotów materialnych jest domeną fizyki, niezależnie od tego, czy jest to na skalę Wszechświata, czy fotonu. Poglądy fizyków na temat tworzenia wyraźnie wspierają moje podejście do umysłu i ciała. Dotyczy to zwłaszcza „nowej fizyki", której era zaczęła się wraz z pracami Einsteina i jego wielkich kolegów europejskich.


Nowa fizyka całkowicie zmieniła wyobrażenie o trwałej, przewidywalnej rzeczywistości, która od czasów Arystotelesa była dla człowieka Zachodu czymś oczywistym. W tym dawnym ujęciu czas i przestrzeń były odrębnymi bytami. Przedmioty poruszały się w nich jak kule po stole bilardowym, czyli określonymi torami, rejestrowanymi przez zmysły. Obecnie mówimy o „czasoprzestrzeni" jako o jedności i od początku ery atomowej przyjmujemy za oczywiste, że materia może przekształcać się w energię, powodując zniknięcie kuli ze stołu bilardowego i jej rozproszenie się. Słynna zasada nieokreśloności sformułowana przez Wernera Heisenberga głosi, iż nie mamy żadnej pewności w rozpoznawaniu „rzeczywistych" właściwości przedmiotu, gdyż proces obserwowania zmienia naturę obiektu obserwowanego.


Tworzenie nowej fizyki zabrało mnóstwo czasu, prawie cały dwudziesty wiek, i wymagało inteligencji genialnych umysłów. Stworzona przez nich nowa wizja świata zyskuje ogólną akceptację dopiero w ostatnich piętnastu latach; bez pewnej wiedzy matematycznej wnioski wynikające z tego nowego spojrzenia na świat są raczej trudne do pojęcia. Trwają wciąż dyskusje, a fizykom życie upływa na teoretycznych polemikach. Możliwa jest jednak ekstrapolacja pewnych podstawowych idei i zastosowanie ich przez ludzi tym zainteresowanych, nie naukowców w ścisłym tego słowa znaczeniu, lecz ludzi pragnących zajmować się rzeczywistością taką, jaka jest ona w istocie.


Podam teraz w uproszczonej formie niektóre ze wstępnych odkryć fizyki współczesnej. Jedno z nich zakłada, że przedmioty na żadnym poziomie nie są ciałami materialnymi. Cząstki, z których zbudowane są przedmioty, są w rzeczywistości przekształceniami energii; jako takie są w zasadzie falami, lecz w pewnych warunkach zachowują się jak cząstki, czyli jak materia. Słynny przykład podany przez Bertranda Russela dotyczy jego biurka. Uznał on, że biurko to nie jest wcale ciałem stałym. Składa się nań energia i pusta przestrzeń, przy czym przestrzeń stanowi ponad 99,9999% całości. To nasze zmysły sprawiają, że przedmiot wydaje się ciałem stałym. Znaczenie tego zjawiska omówiłem już wcześniej.


Po drugie, żadna cząstka ani wiązka energii nie jest izolowana. Wszystkie one są funkcjami falowymi, rozciągającymi się nieskończenie w czasie i przestrzeni. Niczym wierzchołki góry lodowej, wyłaniają się z bezmiaru niedostrzegalnej dla nas rzeczywistości. W przypadku materii i energii, większość fal istnieje dosłownie całkowicie poza czasem i przestrzenią. Wszelkie obiekty Wszechświata pochodzą z nieujawnionej próżni i pewnego dnia do niej powrócą. Sama próżnia jest „realną" rzeczywistością i wszystko to, co istnieje, choćby w naszej wyobraźni, już w tej próżni się zawiera - w „wirtualnej" formie, jak mówią fizycy. W istocie można wyliczyć, że wszystko, co mogłoby powstać w zajmowanym przez nas w tej chwili miejscu z pewnością istnieje, lecz w potencjalnej formie. W naszym pokoju mieszczą się miliony rzeczywistości, tyle że zmysły nie dają im do nas dostępu, dopuszczają zaś to, co akceptujemy jako realne tu i teraz. Z punktu widzenia nowej fizyki, nasz pokój obejmuje nawet przeszłość i przyszłość.


Wszystko co do nas należy, krzesło, ściany, ciało, to zaledwie prawdopodobieństwa wyłonione z wiecznego, nieskończonego i nieprzejawionego pola, które stanowi podstawę Wszechświata i utrzymuje go w zorganizowanej formie. Gdy upuścimy piłkę tenisową, spada ona na podłogę; istnieje jednak niewielkie, choć bardzo wyraźne prawdopodobieństwo, że zamiast tego poleci prosto do sufitu. Sensowne obliczenia rzeczywistości można przeprowadzać analizując wzajemne oddziaływania, które są poza zasięgiem wzroku, w sferze nieprzejawionej. Tam znajduje się całość natury, ucieleśniona w polach potencjalnej masy i energii. Zasady nieskończonej współzależności i wszystkich możliwości, o których wspomniałem omawiając inteligencję umysłu człowieka, wyrażają się najpełniej w sferze nieprzejawionej. Wszelkie możliwe wszechświaty, jakie mogłyby zaistnieć, faktycznie tam istnieją i stanowią całość „rzeczywistego" Wszechświata.


Fizycy utrzymują, iż sfery nieprzejawionej pojąć intuicyjnie prawie niepodobna. Wszechświat ma cechy, z którymi intelekt sobie nie radzi, chyba że są wyrażone w specjalistycznym języku matematyków. Mówiąc o tej nowej rzeczywistości, fizyk Michael Talbot zauważył, że jest ona „nie tylko dziwniejsza, niż sobie wyobrażamy, lecz dziwniejsza niż to, co można sobie wyobrazić". Na przykład koncepcja, że czasoprzestrzeń wyłoniła się z nieprzejawionego oznacza, że istnieje coś, co było już „nim nastał czas" i że jest „mniejsze od małego i większe od wielkiego". Wydaje się, iż pojęcia te są skrajnie z sobą sprzeczne i gdy dowiadujemy się podobnych rzeczy z wielkiej tradycji Wschodu, czujemy się nieco przytłoczeni. Tymczasem zasady te są właściwie całkiem proste; zaczynamy je rozumieć z chwilą, gdy umysł zaakceptuje możliwość elastycznej rzeczywistości.


Kluczem do tego jest uznanie, że inteligencja natury jest dokładnie taka sama jak nasza własna. Wówczas nowa fizyka staje się logiczna. Jeśli wchodzę do pokoju i zastaję znajomego siedzącego na krześle, może on spojrzeć na mnie i powiedzieć „cześć". Lecz w jego wnętrzu istnieje nieskończona ilość rzeczy, jakie mógłby dokładnie w tym momencie powiedzieć lub zrobić. Mógł by powiedzieć „Albuquerque", bądź też stanąć na głowie. Wszystkie te możliwości mieszczą się w nim w formie nieprzejawionej i są tam w każdej chwili, bez wyjątku. Cała jego nieprzejawiona jaźń, jego umysł i ciało, pracują bez przerwy, by wiązać wzajemnie każdą potencjalną myśl, każde słowo lub działanie, choć ja dostrzegam tylko kilka z nich w czasie naszego wzajemnego kontaktu. Ponieważ zaś jego DNA zakodowuje cały rozwój mego znajomego i jest encyklopedią ewolucji człowieka, można nawet powiedzieć, iż jego przeszłość i przyszłość zawierają się w osobie, którą widzę tu i teraz.


Skoro inteligencja Wszechświata nie różni się od inteligencji naszej jaźni, to nowa fizyka stanowi silne poparcie dla głównej tezy tej części publikacji, iż rzeczywistość można zmienić z chwilą, gdy dotrze się do poziomu swego ,ja". To, co nowa fizyka nazywa nieprzejawionym lub potencjalnym stanem rzeczywistości, my zwiemy jaźnią. Wszechświat i organizm człowieka jednoczą się na poziomie inteligencji, źródłem zaś inteligencji jest jaźń.


Wspólną cechą Wszechświata i jaźni jest coś, co Maharishi Mahesh Yogi nazywa samoodnoszeniem się. Idea ta wyraża to, co w inteligencji jest najbardziej podstawowe, mianowicie, że działa ona wewnątrz siebie. Działanie samoodnoszenia się widzieliśmy już w „spontanicznych remisjach". Uzdrowienie następuje tam wtedy, gdy impuls myśli wyłania się z jaźni i przechodząc przez połączenia umysłu z ciałem leczy materialne części organizmu.


Samoodnoszenie się pozwala w niezwykle prosty sposób wyjaśnić każdy akt tworzenia. Dopóki uważamy umysł i ciało za byty oddzielne, dopóty użycie myśli do wprowadzenia zmian w organizmie wydaje się niemożliwe. Lecz z chwilą gdy zrozumiemy, że świadomość działa po prostu przez różnorodne aspekty samej siebie, po to, by dotrzeć do innych aspektów samej siebie, wszystko staje się jasne. Jak pisze Maharishi: „Po to, by wszelkie prawa natury mogły powstawać ze wspólnego źródła, źródło to musi mieć właściwości nieskończonego dynamizmu i samoodnoszenia się; musi mieć zdolność tworzenia ze swego wnętrza. Są to przymioty świadomości". Źródło tworzenia jest w nas i tylko w nas. Może ono zmieniać rzeczywistość, inteligencja bowiem, nasza inteligencja, tworzy rzeczywistość z samej siebie.


Nie jest to zaskakujący wniosek w świetle tego, co już wiemy o tworzeniu. Nawet nauki ścisłe stale badają związki sprzężenia zwrotnego i mechanizmy samoregulujące. Powszechnie uznaje się, że są to podstawowe mechanizmy, utrzymujące równowagę we wszystkich istniejących systemach - w formowaniu gwiazd, galaktyk i czarnych dziur oraz w tworzeniu samego Wielkiego Wybuchu. Nauki ścisłe stoją u progu samo -odniesienia. Z chwilą, gdy zgodzimy się z tym, że nasza jaźń jest inteligentna, wszelkie tworzenie stanie się osiągalne dzięki zasadzie samoodniesienia: „Zwracając się do Siebie, ciągle i ciągle tworzę", jak mówi Bhagawad Gita.


Człowiek ery przednaukowej w wielu kulturach doskonale pojmował tę zasadę; mamy dowody wskazujące na to, że właśnie dlatego świat jego był znacznie bardziej twórczy i ożywiony niż ten, który przyjmujemy za naszą określoną rzeczywistość. Oto niezmiernie bogaty opis samoodniesienia ze starodawnego tekstu indyjskiego, Mundaka Upaniszad:


To, co jest niewidzialne i poza myślą co nie ma przyczyny, ni części, co nie postrzega, ni działa, co jest niezmienne, wszechprzenikające wszechobecne, subtelniejsze od najsubtelniejszego, To jest to odwieczne, o czym mędrcy wiedzą, iż jest źródłem wszystkiego. Tak, jak pająk snuje nić swą i na powrót wciąga ją w siebie. Wszystko, co stworzone utkane jest z Brahmana i Doń powraca. Tak, jak rośliny zakorzenione są w ziemi, wszystkie stworzenia mają ostoję w Brahmanje.
Tak, jak włos z głowy wyrasta, wszystko bierze początek z Brahmana.


Ten fragment i jemu podobne od pokoleń intrygowały interpretatorów, ponieważ nie pojmowali oni prawdy tam zawartej. Słowo Brahman w sanskrycie znaczy „wielkie" i oznacza „to, co jest rzeczywistością wszystkiego", czyli inteligencję. Z chwilą, gdy to zrozumiemy, strofy te stają się całkowicie jasne. Mówią one dokładnie o tym, co przewijało się przez wszystkie nasze rozważania: że jedyną rzeczywistością jest nieskończona inteligencja, tworząca sama z siebie, bez wysiłku, każdą część Wszechświata.

wtorek, 8 czerwca 2010

Istota i zasięg inteligencji


"Twórcza inteligencja sięga:
Od mniejszego niż najmniejsze ,
do większego niż największe,
Od nieprzejawionego przez wszelkie przejawienia ,
do nieprzejawionego - nieograniczonego, nieskończonego, wiecznego,
Od Tutaj do Tutaj,
Od Ja" do Ja"
Od ziarnka do ziarnka,
Od pełni do pełni".      (MAHARISHI MAHESH YOGI)


Zanim uznamy inteligencję za nieskończoną, przyjrzyjmy się, jaki jest już teraz jej zasięg. Słowo inteligencja ma wiele różnych zastosowań. W zależności od perspektywy, z jakiej inteligencję rozpatrujemy, może ona oznaczać zdolność uczenia się lub rozumienia czy też zdolność właściwego reagowania w nowych i trudnych sytuacjach; zdolność zastosowania wiedzy do umiejętnego kierowania otoczeniem; bądź zdolność abstrakcyjnego myślenia, spójnego organizowania informacji i wykorzystywania tejże informacji do rozwiązywania problemów. Wszystkie te znaczenia są trafne, jednakże zamykają inteligencję w kręgu cech ludzkich. Uważamy się za inteligentnych, stąd nasza skłonność do zawężonego pojmowania inteligencji jako zdolności specyficznie ludzkiej, jako potęgi rozumu.


Tymczasem inteligencja to znacznie więcej niż zdolność rozumowania za pomocą intelektu. Zdolność rozumowania to świadoma predyspozycja, która niewątpliwie stawia człowieka ponad inne stworzenia w naturze i pozwala mierzyć „wyższą" inteligencję w kategoriach sprawności intelektualnej. Lecz w naturze, począwszy od pojedynczej cząstki czy wiązki energii, wszystko zawiera informację. Z informacji tej czerpie pewną wiedzę praktyczną, a w każdym razie wie, jak być cząsteczką i jak właściwie współdziałać z innymi nieożywionymi składnikami Wszechświata. Każde wykorzystanie wiedzy praktycznej jest oznaką inteligencji. Izaak Bentow, pisząc o naturze kosmosu, zdefiniował świadomość jako „zdolność systemu do reagowania na bodziec". Uważam, że jest to także definicja inteligencji, możliwa do przyjęcia na jej najprostszym poziomie, tam gdzie inteligencji i świadomości oddzielić nie sposób.


Z definicji tej wynika, że poziom inteligencji danego systemu związany jest ze skalą jego reakcji na bodźce. Można uznać, że im bardziej system jest złożony, zróżnicowany i nowatorski, tym bardziej inteligentny. Jest to mechaniczna miara inteligencji, lecz ma jedną wielką zaletę: wszelką inteligencję można by mierzyć według tego samego kryterium. Uniknęlibyśmy uznawania jednego rodzaju inteligencji (tej ludzkiej oczywiście) za lepszy od drugiego tylko dlatego, że jest po prostu inny. Ale i tak moglibyśmy popełnić błąd, umieszczając u samego dołu słupa totemicznego coś tak „prostego" jak elektron, ponieważ jest on mniej inteligentny niż na przykład wieloryb. Nie zapominajmy, że bez elektronu nie ma wieloryba, a tym samym nie ma inteligencji i powodu do dumy.


Elektron prawdopodobnie zdolny jest tylko do reakcji o ograniczonym zasięgu. W zasadzie wybiera on orbitę jądra atomu i pozostaje na niej, chyba że zostanie pobudzony i przeskoczy na wyższą orbitę. Gdy bodziec przestanie działać, elektron automatycznie powraca na dawne miejsce. Jednak nawet ta prosta reakcja wywołuje emisję jednego fotonu światła, co naturalnie oznacza, iż każdy stan we Wszechświecie, w którym istnieje światło wymaga zorganizowanego zachowania elektronów, działających w niezwykle różnorodnych warunkach.


Tak więc zupełnie niesłusznie traktujemy elektron jako coś odrębnego. Jest to system złożony, wewnątrz złożonego systemu atomu, który z kolei działa wewnątrz złożonego systemu cząsteczek. Możemy wspinać się po słupie totemicznym, dopóki nie dotrzemy do mózgu człowieka: tam znajdziemy system zdolny do niezliczonych reakcji. Jednakże bezgraniczna inteligencja mózgu jest w pełni skoordynowana z elektronem u podstawy słupa. Elektrony są na tyle "inteligentne", że nie zawodzą. Gdyby zawiodły, cały słup totemiczny przewróciłby się - zapanowałby chaos.


A jednak umysł człowieka jest w swej inteligencji twórczy, elektron zaś najwyraźniej mechaniczny. Myśl twórcza to nic innego, jak nowa lub wcześniej nie zarejestrowana reakcja na najróżniejsze bodźce. Nawet oryginalna myśl jest mechaniczna w tym sensie, że zależna jest od prawidłowego działania tkanki mózgowej, enzymów, hormonów, połączeń elektrycznych i tak dalej, schodząc kolejno w dół po łańcuchu inteligencji, aż do podstawy. Niektóre reakcje bardzo się różnią od innych - spacer drogą nie przypomina enzymów wiążących się z receptorami błony komórkowej - jest jednak coś, co wszystko spaja, co organizuje i określa cel każdej reakcji, od najsłabszej do najsilniejszej, a tym czymś jest inteligencja.


Twórcza inteligencja człowieka jest ostatecznym wyrazem wiedzy praktycznej, gromadzonej z upływem czasu w całej naturze. Wiemy już, że nasz DNA przypomina encyklopedię wiedzy o całej ewolucji we Wszechświecie. Prosta informacja elektronu musiała być przechowywana, a następnie przekazywana do atomu, który, na jej podstawie, przekazywał swą informację do cząsteczki, i tak kolejno, przez cały czas. Ta nieskończona inteligencja uniwersalna służy ewolucji. Jak wynika z danych naukowych, we Wszechświecie nie ma niczego w nadmiarze. Co tylko mogło zaistnieć, to zostało wykorzystane. Ewolucja zagarnęła wszystko po drodze i zorganizowała tak, jak być powinno, abyśmy mogli żyć i twórczo myśleć.


Mózg ludzki jest chlubą natury nie tylko dlatego, że każdy z nas go ma i że jest tak złożony, ale dlatego, że bez końca może się rozwijać. Oznacza to, że cała inteligencja we Wszechświecie zdolna jest współdziałać z rozwojem umysłu ludzkiego. Karol Darwin, twórca współczesnych teorii ewolucji, pisał: „W wielu przypadkach bezustanny rozwój jakiejś części, na przykład dzioba ptaka lub zębów ssaka, nie pomógłby temu gatunkowi w zdobyciu pożywienia czy czegokolwiek innego; tymczasem u człowieka nie widzimy wyraźnej granicy dalszego rozwoju mózgu oraz zdolności umysłowych nadających się do spożytkowania."


W człowieku skupia się nieskończona inteligencja Wszechświata. Zazwyczaj nie zdajemy sobie z tego sprawy - być może dlatego, iż uważamy, że inteligencja została stworzona przez intelekt. Tymczasem jest odwrotnie, to intelekt został stworzony przez inteligencję. Oczywiście intelekt, będąc tylko jednym z przejawów inteligencji, ma swoje ograniczenia; na przykład po kilku wiekach badań, dotąd nie wiemy nawet, jak działają nasze własne narządy. Inteligencja natomiast nie ma ograniczeń. Przenika wszystko i jest nieskończona. Wyraża nieskończoną moc organizującą w naturze. Na małą skalę przejawia się w gotowości elektronu do działania; na szerszą skalę, w wielkich dokonaniach twórczych człowieka. Każdy poziom inteligencji jest inny, a jednak wszystkie są nieskończenie współzależne. „Gdy elektron drga, wszechświat się trzęsie."


Nauka współczesna prowadzi badania każdego odcinka nieskończonego ładu w naturze, lecz dopiero niedawno zaczęła wnikać w naturę jako całość (w następnej części dowiemy się, co ostatnio odkryto o mechanizmie tworzenia). Wschód ma wspaniałą tradycję wiedzy o całości, lecz nie w postaci tego, co zwiemy nauką. Na przykład w Indiach wielcy mędrcy mówią o inteligencji na podstawie swej własnej świadomości. Oto fragment z Bhagavad Gity, który wyjaśnia stopnie inteligencji i porządek, w jakim natura ułożyła to w człowieku: ..Zmysły, mówi się, są wnikliwe; bardziej wnikliwy niż zmysły jest umysł; jeszcze bardziej wnikliwy jest intelekt. Tym, co przewyższa nawet intelekt, jest On". Przez słowo „On" mędrzec rozumie źródło inteligencji, wyprzedzające nawet przebłysk myśli - czyli jaźń.


W imieniu wielkich tradycji Wschodu przemawiają również nasi współcześni. Taką postacią jest Maharishi Mahesh Yogi, który od trzydziestu lat naucza o nieskończonych zasobach możliwości twórczych człowieka, kładąc szczególny nacisk na „wiedzę" o twórczej inteligencji. Język jego nie jest ani metaforyczny, ani archaiczny - jest rzeczowy: „Galaktyki nie przemieszczają się tu i tam na chybił trafił; w tym, co zostało stworzone jest porządek, jest system. Bez podstawowej wartości inteligencji cały ten porządek i rozwój by nie zaistniał." Zainteresowałem się jego interpretacją inteligencji, ponieważ, po pierwsze, przyjmuje on za bezsporne to, że wszystko wokół nas jest uporządkowane i że może być rozpatrywane jako całość. Po drugie, wierzy on, że po dotarciu do źródła własnej inteligencji można zmieniać rzeczywistość, dążąc do zdrowia, szczęścia, wiedzy i pokoju; Maharishi nazywa to „stopniowym postępem w kierunku pełni życia".


Teraz koniecznie trzeba poznać mechanizm umożliwiający nam tworzenie rzeczywistości. Mechanizm ten zaczyna się w umyśle przebłyskiem świadomości „Ja jestem", a następnie, krok po kroku, wyłania się z niego pełnia naszego świata. Chociaż dziwna wydaje się myśl, iż można nauczyć się zmieniać rzeczywistość z poziomu świadomości, prawdą jest, że rzeczywistość tę tworzymy w każdej chwili. Mechanizmy twórczej inteligencji nie działają „gdzieś tam daleko" tworząc galaktyki, fotony, sekwoje i wyjce. Twórcza inteligencja przepływa przez nas i pozwala nam żyć w harmonii z naszą własną wersją rzeczywistości.


Maharishi Mahesh Yogi jest nie tylko filozofem rozpatrującym zagadnienie twórczej inteligencji. Jak dowiemy się później  , proponuje  on swoistą technikę, która pozwala bez wysiłku na powrót sprowadzać świadomość do źródła myśli. Gdy już tam się znajdziemy, możemy nauczyć się kontrolować przepływ tej inteligencji, naszej inteligencji; w ten sposób wszelkie pożądane cechy ludzkiego istnienia - miłość, współczucie, zdrowie, spełnienie się - będą zajmować coraz więcej miejsca w naszym życiu. Dodam tutaj, iż to, co rozpatrujemy, wywodzi się nie tylko ze Wschodu. Filozof francuski Henri Bergson zdobył w roku 1927 nagrodę Nobla za prace wykładające jego teorie „ewolucji twórczej", które wkrótce potem poszły w niepamięć z prostego powodu: nauka eksperymentalna nie była w stanie uzasadnić, że mają one jakiekolwiek podstawy praktyczne. Zabrakło techniki, która by przekształcała twórczą inteligencję w żywą rzeczywistość, czegoś, co tradycja Wschodu od wieków doskonali.


Powstanie nauki o twórczej inteligencji jest możliwe, inteligencja bowiem systematycznie przenika całą naturę. Używając klasycznego indyjskiego określenia, sięga ona „od mniejszego niż najmniejsze do większego niż największe", lecz pewne zasady obowiązują na każdym poziomie. Oto niektóre z nich: inteligencja wyraża się uporządkowaniem; łączy części w jednolitą całość; działa na przemian w rytmach odpoczynku i aktywności; rozwija się bez wysiłku, usuwając ze swej drogi wszelkie przeszkody; zawiera się w całości w najdrobniejszych cząstkach systemu; a wreszcie wykazuje nieskończoną stabilność wraz z nieskończoną umiejętnością przystosowywania się.


Mnie fascynuje perfekcja, z jaką organizm ludzki te zasady stosuje. Weźmy na przykład uporządkowanie - zacytuję tu Claude'a Bernarda, powszechnie uznawanego za twórcę współczesnej fizjologii; mówi on o surowych prawach fizyki i biochemii, do których procesy naszego organizmu muszą się przystosowywać, lecz następnie zauważa, że „podporządkowują się sobie i następują jedne po drugich, tworząc określone schematy, według nadrzędnego prawa; powtarzają się systematycznie, regularnie, niezmiennie i zestrajają się w taki sposób, żeby doprowadzić do organizacji i rozwoju jednostki". Ten przejaw doskonałego porządku i rozwijania się Bernard odkrył u wszystkich zwierząt i roślin - jest to zasada inteligencji, zaobserwowana w przyrodzie.


Jako przykład drugiej zasady posłuży nam układ hormonalny. Łatwo zauważyć, iż układ ten stosuje na przemian cykl odpoczynku i cykl aktywności; biologia stale odkrywa nowe i wyszukane „częstotliwości", regulujące wydzielanie wszystkich naszych hormonów. System wewnątrz-wydzielniczy składa się z wielu części, z różnych gruczołów znacznie od siebie w organizmie oddalonych, lecz tworzących jedną sieć - całość połączoną ścieżkami hormonalnymi, które są kolejno uruchamiane, a każda z nich z niezwykłą wrażliwością reaguje na potrzeby całego ciała. Same hormony wydzielane są i regulowane przez autonomiczny układ nerwowy i wystarczy im ułamek sekundy, aby odwrócić dany proces i zareagować na jakąkolwiek zmianę zachodzącą w środowisku wewnętrznym. Można zatem powiedzieć, że hormony działają precyzyjnie i są w tym działaniu nieskończenie stabilne, a zarazem nieskończenie elastyczne w sytuacjach, gdy organizm tego od nich wymaga - każda poszczególna myśl, lub działanie wywołuje jedyną w swoim rodzaju reakcję sieci wewnątrzwydzielniczej.


Mogłoby się wydawać, że układ hormonalny jest szczególnym rozwiązaniem, że natura stworzyła go dla specyficznych stanów ludzkiego organizmu. W rzeczywistości jednak odkrycia biologii molekularnej wykazały, że procesy zachodzące w naszym układzie wewnątrzwydzielniczym przewijają się w podobnych schematach przez wszystkie wątki życia. Na przykład mechanizm zużywania glukozy jest taki sam w bakterii, jak w komórce człowieka, a insulina, odgrywająca główną rolę w procesach przemiany materii, jest od zarania dziejów obecna w łańcuchu ewolucyjnym, od zimnokrwistej ryby po człowieka.


Nie tylko mózg, lecz każda komórka naszego organizmu wykazuje dokładnie taką samą złożoność inteligencji. Każda komórka postrzega wokół siebie świat; każda „pamięta" przeszłość i „przewiduje" przyszłość w swych reakcjach biochemicznych i dzięki DNA, każda z nich zawiera pełną informację, która składa się na inteligencję będącą tobą. Gdy mówimy, że nieskończona inteligencja przez nas przepływa, należy to rozumieć dosłownie, inteligencja bowiem panuje nad każdą komórką i każdą tkanką. Jest w paznokciach, zębach, jelitach i gruczołach; nastawia nasz zegar biologiczny tak samo dokładnie jak zegar monarchy - dużego tropikalnego motyla — w czasie jego migracji, lub gwiazdy z klasy białych karłów. Rzeki spływające do oceanu, pszczoły ciągnące do nektaru, orzeł szybujący po ciepłym, sierpniowym niebie, wszystko to kieruje się tymi samymi , zasadami twórczej inteligencji co my. Życie nie jest naszym przywilejem.


Wyłącznie my natomiast jesteśmy zdolni te zasady sobie uświadomić i z nich według własnych upodobań korzystać. Cała inteligencja jest spójna i taka sama, tylko wyraża się w różnych formach. Panowanie nad inteligencją w naszej świadomości to panowanie nad całą inteligencją. Koncepcja, żeby do tego stopnia udoskonalić możliwości twórcze człowieka jest ważniejsza dla naszego dobra niż możemy sobie wyobrazić. Nasz plan działania zaczął się od zbadania istoty inteligencji. Teraz przyjrzyjmy się mechanizmowi tworzenia. To on steruje tymi siłami w naturze, które dają nam moc zmieniania rzeczywistości.

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Ku wyższej rzeczywistości: Medytacja i metamorfoza




Rzeczywistość przejawiona i nieprzejawiona


"Rzeczywistość jest symbolem"  (FAZAL INAYAT-KHAN)


To, co postrzegamy zmysłami, zwykliśmy uważać za realne. To co nie jest łatwo dostępne naszym zmysłom, zazwyczaj uważamy za nierealne lub urojone. Ponadto mamy skłonność do ustalania stopnia „realności" w zależności od tego, ile zmysłów dana rzecz potrafi pobudzić. Ciała stałe, przedmioty ciepłe, aromatyczne, poruszające się są jak żywe i dlatego bardziej realne niż, na przykład, drobnoustroje. W gruncie rzeczy nastawieni jesteśmy na to, że realne są ciała stałe. Pozwól mi to dotknąć, a powiem ci, czy rzeczywiście istnieje.


Ponieważ nasze wyobrażenie rzeczywistości powstaje na poziomie subiektywnym, łatwo jest zrozumieć, dlaczego upieramy się, że pewne rzeczy są realne, a inne nie. Z tym wszystkim najbardziej realni dla siebie jesteśmy my sami. Po cyklu wykładów z filozofii możemy zwątpić w istnienie czegokolwiek w kosmosie, lecz istnienia nas samych jesteśmy raczej pewni. Im bardziej jakiś przedmiot przypomina nam siebie samych, tym chętniej przyznajemy, że on również jest realny i niezaprzeczalnie istnieje. Wykształcenie wyższe tylko nieznacznie wpływa na to przypadkowe kryterium. Naukowcy w większości nie akceptują istnienia czegoś, na co nasze zmysły nie reagują z łatwością.


Oczywiście nauka przebyła niezmiernie długą drogę, by więcej rzeczy wprowadzić w zasięg naszych zmysłów. Za pomocą odbiornika radiowego znacznie poszerzamy zasięg zmysłu słuchu. Obecnie możliwe jest nasłuchiwanie dźwięków z kosmosu. Bez pomocy radia nie mielibyśmy pojęcia, że takie dźwięki stale docierają do Ziemi i moglibyśmy z przekonaniem twierdzić, że nie istnieją. Teleskopy ogromnie zwiększają zasięg wzroku: badają gwiazdy, których światło wyruszyło do nas przed milionami lat. Dlatego teleskop, zwiększając zasięg wzroku, przekracza też barierę czasu, wydłużając czas. Oglądając światło gwiazdy, która już się wypaliła moglibyśmy twierdzić, iż teleskop pokazuje nam coś, co już nawet nie istnieje.


Z łatwością więc przekonujemy się, iż rzeczywistość tworzymy sobie według własnej percepcji. Rabindranath Tagore, będąc nie tylko poetą, lecz także wnikliwym myślicielem, napisał: „Twierdzenie, że świat jest takim, jakim go postrzegamy, jest bez mała truizmem. Wyobrażamy sobie, że nasz umysł jest zwierciadłem mniej lub bardziej odbijającym to, co się dzieje na zewnątrz nas. Jest odwrotnie; to umysł sam jest główną siłą twórczą. Świat, gdy go postrzegam, nieustannie powstaje dla mnie w czasie i przestrzeni". Rzeczywistość oceniamy za pomocą zmysłów, lecz wszystko co one odbierają - woń róż, widok księżyca w pełni, dotyk mgły - przekazywane jest do umysłu. Niezależnie od tego, jak dalece poszerzymy nasze percepcje czy to za pomocą detektora kwazarów, czy też mikroskopu elektronowego, cała percepcja ostatecznie dokonuje się w umyśle. Jeśli na plaży staniesz na głowie i ujrzysz ocean płynący ponad niebem, będzie to realne dla twych oczu, ale twój umysł nie da się wyprowadzić w pole; to on właśnie widzi, słyszy, smakuje, wącha i dotyka.


Rzeczywistość w swym ostatecznym kształcie powstaje w umyśle - umysł tworzy rzeczywistość. Bez naszego postrzegania, bez myśli i doświadczeń, rzeczywistość traci swą moc. Kształt, wielkość, wygląd bądź jakakolwiek inna cecha przedmiotu jest właściwością czysto subiektywną. To my tworzymy rzeczywistość.


Podam przykład. Wyobraźmy sobie na chwilę, iż oko ludzkie ma soczewkę kwadratową, a nie - jak w istocie - owalną. Ta jedna zmiana w naszym normalnym narządzie zmysłu przeobraziłaby kompletnie wygląd całego świata. Kulka do gry postrzegana przez kwadratową soczewkę oka mogłaby teraz przyjąć kształt ołówka, a rzucanie go bardzo by się różniło od rzucania gładkiej, regularnej kulki - coś do czego przywykliśmy i co uważamy za zupełnie naturalne. Dopóki ludzkie oko miałoby soczewkę kwadratową, dopóty uznawalibyśmy nowy kształt kulki do gry, a widok toczących się przedmiotów przypominających ołówki i gładkich w dotyku byłby całkowicie normalny.


Inne stworzenie, na przykład królik, postrzegałoby kulkę według własnej struktury oka i ona stanowiłaby jego rzeczywistość. Kameleon częściej porusza każdym okiem z osobna niż obydwoma razem, a więc nie możemy sobie jego świata nawet wyobrazić; jego widzenie nie ma nic wspólnego z działaniem wzroku w naszym układzie nerwowym. Rekin najwyraźniej wyczuwa krew ryby zabitej w odległości kilku mil, czego również nie możemy sobie wyobrazić, tym bardziej, że węch u nas pod wodą w ogóle nie działa.


Wracając do kulki, załóżmy, że pytamy o jej „prawdziwy" kształt. Odpowiedź brzmi, że jej „prawdziwy" kształt nie istnieje. Kształt kulki związany jest z tym, kto ją postrzega. To właśnie postrzeganie nadaje kulce kształt. To samo dotyczy wszystkich pozostałych zmysłów. Niewiele teraz trzeba, by dojść do wniosku, iż kulka nie ma postrzegalnego bytu niezależnego od osoby postrzegającej. Nie istniałaby w taki sposób w jaki istnieje, gdyby nie było umysłu postrzegającego.


Percepcję kształtują zmysły, a interpretuje umysł - ale to nie wszystko. Zależy też ona od nagromadzonych doświadczeń życiowych. Dla wyjaśnienia, co przez to rozumiem, opiszę prosty eksperyment przeprowadzony z młodymi kotkami przez Helmuta i Spinellego. Objął on trzy partie kociąt hodowanych w trzech odrębnych środowiskach. Pierwsza partia wzrastała w pomieszczeniu o ścianach pomalowanych w poziome pasy i był to jedyny widok, na jaki kotki były wystawione. Druga partia rosła w otoczeniu pasów pionowych, trzecia zaś w całkowicie białym, bez jakichkolwiek wzorów.


Kiedy kocięta dorosły, każda partia inaczej postrzegała świat. Koty dorastające wyłącznie z widokiem na pasy poziome doskonale rozróżniały przedmioty o kształcie poziomym, a nie widziały niczego, co było pionowe. Na przykład, wpadały na nogi od mebli, jak gdyby te nogi nie istniały - ponieważ dla tych kotów rzeczywiście ich nie było. Partia kotów, żyjąca w świecie pionowym miała dokładnie odwrotny problem, natomiast koty ze środowiska białego w ogóle nie rozwinęły zdolności widzenia właściwej kotom dorosłym i dlatego wzrokowo były najbardziej zdezorientowane. Nie była to sprawa ich wewnętrznego nastawienia. Mózgi ich potrafiły postrzegać spektrum dane nam przez naturę tylko selektywnie, w ograniczonym zakresie. Odnosi się to do nas wszystkich.


Inne doświadczenia dały podobne rezultaty. Gdy nowo narodzonym małpkom na pewien czas założono przepaskę na jedno oko, szlaki nerwowe łączące ośrodek wzroku z tym okiem były znacznie mniej liczne, w przeciwieństwie do odsłoniętego oka. Stwierdzono również, iż decydujące znaczenie ma okres rozwoju percepcji. Kocięta rodzą się ślepe i jeśli zabandażuje im się oczy choćby na krótko, na kilka dni, kiedy wzrok zaczyna się rozwijać, będą ślepe do końca życia. Wszystkie te eksperymenty dowodzą, że wzorce elektryczne przechowywane w układzie nerwowym, a pochodzące z wcześniejszego doświadczenia, służą budowaniu powiązań i receptorów fizycznie odpowiedzialnych za percepcję. Zatem już sama struktura mózgu, siedziby percepcji, uzależniona jest od naszych uprzednich doświadczeń życiowych. Zaczynamy teraz rozumieć prawdziwy sens słów starożytnego mistyka Rumi: „Nowe narządy percepcji rodzą się z potrzeby".


Zastanówmy się jednak, czy nie jesteśmy w sytuacji psa, który goni własny ogon. Mówimy, że doświadczenie kształtuje percepcję, lecz zaczęliśmy od stwierdzenia, że percepcja kształtuje doświadczenie. Koło się zamyka. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że zarówno percepcję, jak i doświadczenie tworzy umysł. Oko i to, co ono widzi, ucho i to, co ono słyszy, język i to, co on smakuje, nos i to, co on wącha, nerwy i to, co one czują - wszystko to dokonuje się w umyśle. Świat materialny nie istnieje niezależnie od umysłu.


Ogólnie mówiąc, bez umysłu nie ma materialnego wszechświata. Jest on dosłownie mirażem, czymś efemerycznym, czymś, co stworzył umysł. Choć sam nie jest uchwytny, ani nawet dostępny zmysłom, to właśnie umysł daje się poznać poprzez świat materialny i nieskończoną liczbę przejawionych przedmiotów. Przedmioty te w najlepszym razie stanowią rzeczywistość drugorzędną, to znaczy żadną w porównaniu do tego, co jest realne - z umysłem nieprzejawionym. Umysł jest twórczym źródłem świata; ty i ja jesteśmy źródłem świata. Cała nasza rzeczywistość ma swe źródło w nas, stąd wywodzą się nasze idee, nasze pojęcia i przekonania o tym, co jest realne. Rzeczywistość jest symbolicznym, przejawionym wyrazem idei nieprzejawionej.


Po to, aby stworzyć coś „tam, na zewnątrz", trzeba przede wszystkim uzgodnić między sobą, że pewna rzeczywistość tam, na zewnątrz istnieje, a wtedy nasze porozumienie tę rzeczywistość zbuduje. W poprzednim rozdziale była mowa o hipotezie Dawida Bohma, według której wszystkie istoty ludzkie mają w głębi jedną, wspólną świadomość. Tą zbiorową świadomością jest to, co ty i ja uruchamiamy przy uzgodnieniu, że wspólnie budujemy rzeczywistość. Na głębokim poziomie - znacznie poniżej poziomu powierzchownych opinii, które można zmieniać - nasza świadomość zbiorowa zgadza się z tym, iż taka rzeczywistość istnieje. Świadomość ta zapuściła korzenie w naszej fizjologii i wokół niej zbudowaliśmy świat.


Tak więc zanim coś stanie się rzeczywistością, musi wpierw zaistnieć jako zalążek, coś jak iskra, jakieś poruszenie świadomości zbiorowej. Zachodzi to w sposób zupełnie niedostrzegalny i przejawia się najpierw w postaci pojęcia ledwie rysującego się w naszych umysłach: „Ja jestem". W ten sposób zwykliśmy uświadamiać sobie, że naprawdę istniejemy - była o tym mowa na początku. Z chwilą zaakceptowania „Ja jestem" w miejscu akcji mogą się pojawić miliony innych rzeczy. Przejawiają się one w postaci niewyraźnych emocji i pojęć, potem wyraźniejszych pojęć i zbiorów przekonań, a wreszcie w postaci w pełni rozwiniętego świata.


Wynikiem ostatecznym jest rzeczywistość, jakakolwiek by ona nie była. Jeśli świadomość zbiorowa - to znaczy ty i ja — przystaje na to, by były wojny, wtedy mamy wojny. Wojny są przejawem pewnego rodzaju zakłócenia w świadomości zbiorowej zwanego stresem. Gdybyśmy się na wojny nie zgadzali, wojen by nie było. W chwili obecnej wszystko, na co ty, ja i każdy inny się zgadza, jest koszmarne; zaistniało na jakimś poziomie w głębi świadomości zbiorowej, ponieważ na to przystaliśmy. Chorujemy, starzejemy się, tracimy sprawność fizyczną z powodu naszego przekonania, że takie są realia życia. Przekazano nam to, akceptujemy to i w dalszym ciągu to stwarzamy. Gdybyśmy tych pojęć od początku nie uznali, być może nie przyjmowalibyśmy choroby, starzenia i zniedołężnienia za rzeczywistość.


Weźmy jakikolwiek przykład. Wiadomo, że gdy ktoś biega, to się męczy. Jest to fakt fizjologiczny. A jednak w Sierra Madre, w Meksyku, są szczepy Indian, dla których biegi na długie dystanse, czasami ponad pięćdziesiąt mil, są normalnym elementem kultury. Lubią to i biegnąc potrafią nawet kopać piłkę, gdy tymczasem nam trudno sobie wyobrazić pokonanie dystansu dwukrotnie dłuższego niż maraton. Pewien fizjolog amerykański sprawdził u zwycięzcy częstość tętna bezpośrednio po takim biegu. Okazało się, że serce jego bije wolniej niż tuż przed startem.


Kluczem do rzeczywistości naszego wszechświata jest to, że my sami ją wybieramy. Zanim dokonamy wyboru, powinniśmy zrozumieć, w jaki sposób nasze idee przejawiają się jako rzeczywistość. Gdy tylko będziemy w pełni świadomi mechanizmów, jakie tu działają, wtedy łatwiej nam będzie wprowadzać do rzeczywistości tylko te idee, które są ewolucyjne. Moglibyśmy wybierać odwagę, nadzieję, miłość, pokój, zdrowie - nie wykluczona jest nawet nieśmiertelność - i one stawałyby się naszą rzeczywistością. Jak dotąd jednak zdecydowanie wybieramy strach, nienawiść, chciwość, zazdrość, wojnę, chorobę i śmierć. Nie poświęciliśmy tej sprawie świadomej uwagi i dlatego została nam narzucona przez świadomość zbiorową. Nasze ciała i to, co one robią, nasze mózgi i to, co one pojmują są żywym wyrazem powszechnie przyjętych opinii. Jeżeli mamy zmienić je na lepsze, to przede wszystkim musimy nauczyć się zmieniać świadomość zbiorową. Jak wyraźnie dowodzi historia, same dobre chęci rzeczywistości nie zmienią.


U samego źródła jesteśmy czystą świadomością, dopóki coś się nie poruszy, nie pojawią się przebłyski jakichś idei. Przenikając głęboko do swego źródła, odkryjemy mechanizm tworzenia. Z tą chwilą będziemy mogli wybierać. Mając prawdziwą wolność myślenia, będziemy wybierać pokój, pełne zdrowie, młodzieńcze usposobienie - jakąkolwiek rzeczywistość wybierzemy, będziemy nad nią panować. Pozytywne idee w naszym umyśle są z pewnością ważne, lecz nie staną się w pełni realne, dopóki nie zastąpią złych idei, zakorzenionych w świadomości zbiorowej. Świadomość zbiorowa dopiero wtedy wyda się sceptykom realna, gdy wykażemy, że faktycznie możemy na nią wpływać. Za realne uważa się tylko to, co przemawia do zmysłów. Dlatego teraz przyjrzymy się sile zdolnej kształtować każdą rzeczywistość, to znaczy inteligencji.

Spirala hipnotyczna