Nadejdzie czas , kiedy choroba jako efekt opacznych myśli będzie hańbą

Oldi Tube

sobota, 2 kwietnia 2011

Wielki skok naprzód na ścieżce natychmiastowego uzdrawiania


Osiągnięcie mistrzostwa w używaniu mocy słów

W dawnych czasach na Hawajach istniała bardzo popularna terapia werbalna, nazywana ho'oponopono, co w języku hawajskim oznacza „poprawić coś". Terapia ta była używana na wiele różnych sposobów, a najbardziej znanym z nich była forma grupowej terapii rodzinnej. Praktyka ta ostatnio stała się szerzej znana i można powiedzieć, że przeżywa swój renesans, bowiem wielu Hawajczyków zaczęło interesować się swoim dziedzictwem kulturowym.
Najlepszy opis takiej terapii grupowej pojawia się w książce Narta i ke kumu (Spojrzenie na źródła), wydanej przez Qeen Liliuokalani Children's Center Książka ta została opublikowana dla ludzi ze środowisk medycznych, aby mogli poznać i zrozumieć ważne koncepcje, które mogą świadomie bądź podświadomie warunkować ich hawajskich pacjentów, Głównym źródłem wiadomości w tej książce była Mary Kawena Pukui -hawajska kobieta ze szlachetnego rodu, posiadająca ogromną wiedzę o ludziach Hawajów i ich tradycjach. Ho 'oponopono jest bardzo sformalizowanym procesem. Zgodnie z opisem pani Pukui, proces składa się z następujących elementów (pominąłem tu hawajskie słowa):

1. Modlitwa i/lub podanie powodu zebrania.
2. Wyjaśnienie reguł.
3. Oczyszczenie atmosfery. W tej części wszyscy uczestnicy mają okazję przedstawić swój punkt widzenia, skomentować coś i podyskutować o kwestiach spornych. Każdy mówi pojedynczo, nikt poza przywódcą zgromadzenia (głową rodziny) nie ma prawa odezwać się, kiedy ktoś już mówi. Lider udziela głosu i bardzo często wszyscy mówiąc, zwracają się wyłącznie do niego, nawet jeśli opowiadają o kimś innym. Wszystko to pomaga znacznie zredukować napięcia i nie dopuszcza do kłótni.
4. Wyznanie. W tej części osoba przyznaje, że zrobiła coś, co zraniło innego członka grupy.
5. Kompensata, w trakcie której osoba winna obiecuje zrobić coś, aby wynagrodzić szkodę.
6. Wybaczenie. W trakcie części dotyczącej wybaczania winowajcy otrzymują przebaczenie. Zwykle wiąże się to z uściskami, pocałunkami i łzami. Lider mówi wszystkim zebranym, żeby nigdy więcej nie opowiadali mu o sprawie, która została wybaczona.
7. Zakończenie. Zwykle kończy się modlitwą albo dziękczynieniem, dotyczącym osiągniętej harmonii. Potem w zależności od powagi zakończonych spraw wszyscy udają się na małą przekąskę, duży posiłek albo wielką ucztę,
W praktyce taka sesja mogłaby trwać trzydzieści minut albo trzydzieści dni, szczególnie ze względu na powagę zarzutów, które mają być poruszone, oraz dlatego, że punkty 3.-6. mogą być powtarzane wielokrotnie. A co, jeśli ktoś odmówi wybaczenia? W dawnych czasach na Hawajach było to najwyższe społeczne przestępstwo, karane banicją. W dzisiejszych czasach obie strony konfliktu jeszcze przed przystąpieniem do procesu muszą wykazać chęć dojścia do porozumienia, poza bardzo niegroźnymi różnicami zdań, jak na przykład kłótnia dzieci, która doprowadziła do bójki.
Innej formy tego procesu używała hawajska nauczycielka duchowa Morrnah Simeona. Jej wariant koncentrował się na wybaczeniu jako środkowi, który może uzdrawiać nie tylko relacje międzyludzkie, ale nawet przedmioty czy ziemię.

piątek, 1 kwietnia 2011

Technika tak wspaniała, że aż niewiarygodna


W przeszłości nazywałem tę technikę „zmianą wzorca", ale zmieniłem jej nazwę, żeby w pełni oddać jej niezwykłe możliwości. Bo jak inaczej sam nazwałbyś technikę, która pozwala na leczenie poparzeń, skaleczeń, ran, siniaków i złamanych kości w czasie krótszym niż kilka minut? Prawdopodobnie technika ta może wywołać więcej sceptycyzmu niż cokolwiek innego opisanego w moich postach, ale dowody leżą w praktyce. Wiele razy powtarzałem, że ciało ma naturalną inklinację do samouzdrawiania. Teraz powtórzę to jeszcze raz, ale odrobinę inaczej. Bazując na badaniach empirycznych, mogę powiedzieć, że ciało ma naturalną inklinację do natychmiastowego uzdrawiania. Niestety, medycyna zwykle uważa, że ciało potrzebuje czasu na to, aby się uzdrowić. Nie zgadzam się z takim stwierdzeniem. Osobiście uważam, że czas potrzebny jest do uwalniania napięcia i przekierowywania fal energii, tak, aby ciało mogło wykonać swą pracę bez przeszkód. Doświadczenia wskazują, że im szybciej uwolnisz napięcie i przekierujesz energię, tym szybciej następuje uzdrawianie. Ta technika pozwala zrobić to z zadziwiającą szybkością.
Kiedy ciało jest ranne, natychmiast przygotowuje wszelkie dostępne zasoby do tego, aby się naprawić. Warto zwrócić uwagę na fakt, że ciało zbiera informacje dotyczące obecnej sytuacji na podstawie trzech źródeł: danych zmysłowych z obecnej chwili, swojej pamięci dotyczącej zebranych wcześniej danych zmysłowych oraz z wyobrażeń umysłu dotyczących przeszłych, teraźniejszych i przyszłych danych zmysłowych. Mając już te dane, ciało stara się wyciągnąć z nich jakieś konkretne wnioski, żeby móc zareagować na sytuację w odpowiedni sposób. W idealnych warunkach wspomnienia zawierałyby informację o tym, jak ciało poradziło sobie z daną sytuacją w przeszłości, a wyobraźnia umysłu byłaby dumna z przeszłego sukcesu, wspierała obecne strategie i wyznaczała mądry kierunek rozwoju na przyszłość. Tak właśnie mogłoby to działać (a nawet czasami działa, w rzadkich przypadkach i u niewielu ludzi). Na szczęście ciało zwykle potrafi sobie dosyć dobrze poradzić z problemem. Umysł na nieszczęście nie. Zamiast pomagać ciału, umysł mu przeszkadza. Tak jest w przypadku większości ludzi (czuję się pewnie, mówiąc „większości", ponieważ gdybym nie miał racji, ogólny stan zdrowia i podejście większości ludzi na świecie do tego tematu byłoby zupełnie inne). Najczęściej w chwili, kiedy ciało jest zajęte radzeniem sobie z problemem, umysł odtwarza go po raz kolejny oraz wymyśla wszelkie przepełnione strachem rezultaty, co powoduje powstanie ogromnych ilości stresu, który przeszkadza ciału w wykonywaniu jego pracy. Jakby tego było mało, ciało musi sobie jeszcze zwykle poradzić ze wspomnieniami poprzednich negatywnych reakcji umysłu.
Jednym z rozwiązań jest uciszenie umysłu i zatrudnienie go, aby pomagał ciału w wykonywaniu potrzebnych napraw. Właśnie na tym opiera się „technika tak wspaniała, że aż niewiarygodna". Wiem, że nie brzmi zbyt niesamowicie, ale tak właśnie działa, szczególnie przy obecnym poziomie wiedzy większości ludzi. Kiedy więcej ludzi pozna tę technikę i będzie ją stosować, pewnie będę musiał znów zmienić jej nazwę. Ale najpierw powiem ci, jak to wszystko działa.
Stosując tę technikę do poradzenia sobie na przykład z raną, wszystko, co musisz zrobić, to rozluźnienie fizycznego ciała tak mocno, jak to tylko możliwe, oraz wykonanie kilku „prawie powtórzeń" czynności, która doprowadziła do powstania rany. Prawie powtórzenie to czynność, która jest prawie taka sama jak czynność oryginalna. Różnica pomiędzy nimi jest taka, że przy prawie powtórzeniu omijasz tę część ruchu, która doprowadziła do powstania urazu. Jeśli więc na przykład sparzyłeś się, dotykając palcem czegoś gorącego, powinieneś powtórzyć ten ruch, zatrzymując palec w bezpiecznej odległości. Takich powtórzeń należy wykonać nawet kilkadziesiąt, aż do momentu zniknięcia bólu. Zwykle zajmuje to około minuty (jeśli wykonasz resztę techniki w poprawny sposób). Jeśli przytrzasnąłeś sobie palce drzwiami, to powinieneś zostawić je na miejscu i powtarzać ruch drzwiami, zatrzymując je kilka milimetrów od swoich palców. Jeśli uderzyłeś się w nogę, powinieneś zacząć poruszać nią w kierunku tego czegoś, o co się uderzyłeś, zatrzymując ją kawałek przed zetknięciem z tym czymś. Jeśli uderzyłeś się młotkiem w palec, to powinieneś powtórzyć ruch młotka, zatrzymując go nieco nad palcem. Jeśli skaleczyłeś się nożem, to powinieneś powtórzyć ten ruch, nie dotykając powierzchni skóry. W ostatnim wypadku być może będziesz musiał najpierw zatamować upływ krwi. W każdym z opisanych przypadków oraz wielu innych, których nie opisałem, powinieneś powtarzać ruch do momentu, kiedy ból zniknie całkowicie. Jeśli z jakichś przyczyn nie jesteś w stanie powtórzyć danego ruchu (na przykład oblałeś się wrzątkiem, rozbijając przy tym szklankę), to możesz użyć czegoś innego. Dla przykładu: zamiast nożem możesz poruszać nad swoją dłonią kawałkiem drewna, zamiast młotkiem możesz machać nad swoim palcem drugą dłonią, a zamiast rozbitej szklanki z wrzątkiem możesz wziąć nową (i wypełnić ją na wszelki wypadek zimną wodą). Chodzi tu tylko o to, abyś był w stanie stworzyć nowe wspomnienie, w którym wypadek nie miał miejsca.
Mentalna strona tej techniki jest tu najważniejsza, ponieważ to umysł tworzy w takich przypadkach najwięcej stresu. Składa się ona z dwóch różnych części, które w miarę możliwości należy wykonać symultanicznie. Jedna część polega na sprowadzeniu całej swojej uwagi do chwili obecnej, w której powtarzasz tę czynność, nie doprowadzając do powstania urazu. Powodzenie całej techniki zależy od tego, czy będziesz w stanie utrzymać swoją świadomą uwagę na chwili obecnej, czy też wrócisz myślami do przeszłości, gdzie powstał dany uraz, lub też oddalisz się w przyszłość, bojąc się i przewidując jak najgorsze możliwe zakończenia. Wykonanie tego poprawnie wymaga natężenia siły woli. Musisz zdecydować, że zwracasz uwagę jedynie na to, co dzieje się w chwili obecnej, a jeśli w twojej głowie pojawią się jakieś inne myśli, to nie denerwując się, przeniesiesz swą uwagę ponownie na to, co robisz, tyle razy, ile będzie to konieczne.
Druga mentalna część tego ćwiczenia to użycie słów, po to, aby pomóc sobie w utrzymaniu uwagi na chwili obecnej i pozwoleniu własnemu ciału na dokonanie potrzebnych napraw. Moi uczniowie i ja eksperymentowaliśmy z wieloma różnymi sformułowaniami, które mogą w tym pomóc, ale i tak najlepszym ciągle pozostaje:

„Nic się nie stało! Widzisz?! Nic się nie stało!"
 
- powtarzane po raz kolejny i kolejny, aż do chwili kiedy ból zniknie. To zdanie po raz pierwszy zostało spontanicznie użyte przez pewną kobietę, kiedy jej przyjaciel wskutek wypadku na nartach wodnych bardzo poważnie rozciął sobie czoło. Powtarzała mu to zdanie, trzymając go jedną ręka, a drugą poruszając przy jego czole w naśladownictwie ruchu narty, która go uderzyła. Kiedy ich wyłowiono i ratownicy starli krew z czoła mężczyzny, okazało się, że nie ma żadnego skaleczenia. Niewątpliwym plusem tej sytuacji był fakt, że mężczyzna, będąc jeszcze w wodzie był nieprzytomny, co spowodowało, że jego umysł nie starał się wejść w drogę uzdrawianiu. Oczywiście możesz użyć jakichkolwiek słów, które będą ci odpowiadać, ale pamiętaj, że najważniejsze jest, aby pomagały ci one koncentrować się na chwili obecnej i dawały jasno znać ciału, że może przeprowadzić uzdrawianie.
Zauważyłeś zapewne, że kilka razy powiedziałem, aby kontynuować powtórzenia tak długo, aż zniknie ból. W większości wypadków właśnie tyle potrzeba, aby cały proces był skuteczny, bowiem kiedy ból znika, umysł zajmuje się innymi sprawami, a ciało w spokoju radzi sobie z resztą uzdrawiania. Często jeśli jesteśmy w stanie wyłączyć nasz umysł, to oparzenia znikają, nie pozostawiając żadnych zaczerwienień ani oparzeń, skaleczenia nie krwawią, a na uderzonych miejscach nie powstają siniaki. Im bardziej niebezpieczny był dany wypadek, tym częściej trzeba stosować tę technikę, po prostu dlatego, że trudniej jest utrzymać umysł z dala od wyobrażania sobie wszelkich negatywnych konsekwencji.
Być może zauważyłeś również, że nie wspomniałem jeszcze o uzdrawianiu złamanych kości. Stało się tak dlatego, że takie zastosowanie wymaga osobnego omówienia. Nie oczekiwałbym natychmiastowych rezultatów w wypadku złamania otwartego (to znaczy, kiedy złamana kość przebiła skórę). Nawet szybkie rezultaty są w takim wypadku bardzo trudne do osiągnięcia, bowiem stres i trauma zwykle są wręcz ogromne. Jednakże użycie tej techniki w takim wypadku pomoże w znacznym stopniu zredukować napięcie i skrócić czas zdrowienia. Technika sprawdza się dobrze w wypadku prostych złamań kości rąk i nóg oraz palców. Oczywiście o ile można skorzystać z normalnej pomocy medycznej, to nie należy z niej w żadnym wypadku rezygnować. Należy również zadbać o ustawienie kości na właściwej pozycji, jeśli doszło do przemieszczenia. Pomimo zastrzeżeń, które podałem powyżej, opiszę historię, która się kiedyś wydarzyła.
Wydarzenie miało miejsce w trakcie wycieczki wzdłuż brzegu rzeki. Pod koniec dnia podjąłem bardzo błędną i głupią decyzję, aby pójść mało uczęszczanym odnóżem rzeki. Nie było tam żadnych ścieżek i musiałem iść, brodząc po kolana w rzece i ślizgając się na kamieniach. Błąd był tym większy, że miałem bardzo śliskie buty. Brodziłem więc w strumieniu, przeskakując jak młoda kozica z kamienia na kamień, aż do momentu, kiedy wskakując na jeden z nich..., ześlizgnąłem się. W trakcie lotu koszącego wyciągnąłem przed siebie rękę, aby złagodzić upadek i trafiłem nią dokładnie w leżący przede mną kamień. Trzy palce chrupnęły bardzo mocno i przeszył mnie ogromny ból. Kiedy spojrzałem na moją dłoń, każdy z palców był wykręcony w innym kierunku. Przysiadłem i zacząłem machać dłonią nad kamieniem, o który się uderzyłem, zatrzymując ją kawałek przed nim, po raz kolejny i kolejny. W tym samym czasie krzyczałem z całej siły: „Nic się nie stało" i walczyłem, aby zatrzymać mój umysł w chwili obecnej. Była to ciężka walka, bowiem obrazy upadku i samego twardego lądowania ciągle pojawiały się w moim umyśle. Ale nie poddałem się i kontynuowałem swe działania przez ponad dwadzieścia minut. Po upływie tego czasu spojrzałem na dłoń. Ból minął prawie całkowicie, palce miały normalny kształt, a jedyną widoczną szkodą była opuchlizna na najmniejszym palcu. Wróciłem do domu, popracowałem nad sprawą jeszcze trochę i po trzech dniach byłem całkowicie zdrowy. Co ciekawe, po mniej więcej tygodniu od tego wypadku opowiadałem o nim przyjacielowi, a mój mały palec natychmiast ponownie spuchł. Użyłem opisanej tu techniki ponownie i opuchlizna natychmiast zeszła. Od tego czasu musiałem wytrenować inną reakcję ciała, aby nie reagowało opuchlizną za każdym razem, kiedy będę o tym komuś opowiadał. Wielu ludzi pyta mnie, czy dzieci również mogą nauczyć się tej techniki. Odpowiadam, że tak, a potem opowiadam autentyczną historię, którą znam od jednego z moich przyjaciół. Otóż pewnego dnia jego siedmioletni wnuczek został poproszony o popilnowanie swojej rocznej siostry, podczas gdy matka udała się do toalety. Całe wydarzenie miało miejsce w parku. Mała dziewczynka kręciła się w swoim chodziku, aż znudzony chłopak przestał ją obserwować. W pewnym momencie chodzik przewrócił się, a dziewczynka wypadła z niego, uderzając głową o chodnik. Kiedy wszyscy obserwujący to wydarzenie zamarli w bezruchu, chłopak podbiegł do dziecka, podniósł je za kostki i zaczął kołysać głową w dół nad betonem. Kiedy ludzie próbowali go powstrzymać, powiedział: „Wszystko w porządku, babcia powiedziała mi, żebym tak zrobił!". Dziewczynka rzeczywiście przestała płakać.

czwartek, 31 marca 2011

Załącznik do pikopiko


Weź wdech, utrzymując uwagę na czymś na zewnątrz ciebie, co posiada jakieś cechy, których pragniesz. Wydychając powietrze, skieruj swą uwagę na miejsce w twoim ciele, które potrzebuje Tej cechy. Możesz sobie również wyobrazić miniaturę danego przedmiotu w tym miejscu ciała. Utrzymuj w umyśle intencję odpowiedniego efektu. Prowadząc seminarium w Londynie, w trakcie przerwy wybrałem się z moimi uczniami na spacer po parku. Jeden z nich powiedział mi, że ma bardzo ostry ból w plecach, który nie pozwala mu się pochylić więcej niż dziesięć stopni do przodu. Właśnie wiał dosyć silny wiatr. Rozejrzałem się dookoła i spostrzegłem, że liście na dębie kołyszą się i zginają. Ponieważ ten uczeń poznał wcześniej opisaną tu technikę, poprosiłem go, aby skoncentrował uwagę na tych liściach. Po około piętnastu minutach koncentrowania się na nich i wyobrażania sobie, że takie właśnie giętkie liście znajdują się w jego plecach, uczeń wrócił do mnie i zademonstrował mi, że jest w stanie pochylić się bez najmniejszego problemu o całe dziewięćdziesiąt stopni.
Przy innej okazji, w dzień po przeprowadzce, kiedy nosiłem duże meble, obudziłem się z zesztywniałym karkiem. Ciągle leżąc w łóżku, puściłem ulubioną muzykę i zastosowałem tę technikę, przy wdechu koncentrując się na źródle muzyki, przy wydechu na moim zesztywniałym karku, wyobrażając sobie jednocześnie, że muzyka rozbrzmiewa w moim ciele. Po mniej więcej półgodzinie cała sztywność zniknęła. Z punktu widzenia uzdrawiania do koncentrowania się na nich nadają się wszelkie obiekty, które się poruszają, roztapiają lub rozpuszczają, wszystko to, co jest spokojne i ciche, oraz wszystko to, co jest silne i przepełnione energią.

środa, 30 marca 2011

Harmonizujące pikopiko


Weź wdech, koncentrując uwagę na pępku, a wydychaj powietrze, kierując uwagę na dowolną część twojego ciała, która potrzebuje harmonizacji lub uzdrowienia. Ponieważ technika ta znacznie wzmaga obieg krwi, to doskonale sprawdza się w usuwaniu bólu mięśni i zakwasów, oraz jest absolutnie bezkonkurencyjna w skurczach i ścierpnięciu spowodowanym niewygodną pozycją ciała. Jeśli rano budzę się ze ścierpniętą ręką, to poświęcam jakieś trzydzieści sekund na ten rodzaj pikopiko i wszystko wraca do normy, bez bólu i nieprzyjemnego mrowienia.

wtorek, 29 marca 2011

Antystresowe pikopiko


Przemieszczaj swoją uwagę pomiędzy szczytem głowy i pępkiem. Ta technika dobrze usuwa lekki stres i zmęczenie.


Weź wdech, kierując swoją uwagę tak wysoko, jak to tylko możliwe (ja często używam jako punktu koncentracji gwiazd, ale niebo i chmury również są w porządku), a w trakcie wydechu skieruj uwagę tak nisko, jak to tylko możliwe (możesz pomyśleć o centrum ziemi albo gruncie pod stopami). Utrzymuj w umyśle intencję dobrego samopoczucia. W Mongolii nauczyłem tej techniki pewną szamankę, która miała problemy z nagłymi napadami bólu głowy i mdłości. W jej systemie przekonań objawy te mogły być spowodowane atakiem psychicznym jej wroga, ale zasugerowałem, że powinna spróbować tej techniki jeszcze zanim spróbuje czegokolwiek innego. Bowiem jeśli występujące u niej symptomy byłyby spowodowane tylko i wyłącznie ciężkim stresem - a byliśmy w dosyć stresującej sytuacji - to ta technika z pewnością powinna jej pomóc. Jeśli zaś technika by nie pomogła, to ciągle mogła się odwołać do swoich metod. Technika zadziałała w ciągu kilki minut i w tym przypadku szamanka nie musiała się odwoływać do rytuałów obronnych. Powiem jeszcze, że ja i inni ludzie używaliśmy tej techniki w bardzo stresujących sytuacjach, a rezultaty zawsze graniczyły z natychmiastowym bądź bardzo szybkim uzdrowieniem.

poniedziałek, 28 marca 2011

Technika pikopiko


Pikopiko to hawajskie słowo oznaczające „od centrum do centrum". Nauczyłem się tej techniki od mojego wuja. W skrócie polega ona na przenoszeniu uwagi z jednego miejsca na drugie, w połączeniu z głębokim oddychaniem. Oddychanie pomaga w podtrzymaniu uwagi i jednocześnie zwiększa energię mentalną. Istnieje bardzo wiele wariantów i zastosowań tej techniki. Tu podaję tylko trzy warianty, które są najbardziej związane z natychmiastowym uzdrawianiem. Każdy z nich można stosować leżąc, siedząc, stojąc, a nawet idąc.

Dostrajanie pikopiko

Weź wdech, koncentrując uwagę na szczycie głowy, a w trakcie wydechu przenieś uwagę na pępek. Jeśli chcesz, to utrzymuj w umyśle intencję rozluźnienia lub doenergetyzowywania. Wielu ludzi stara się przy tym wyobrazić sobie, że energia przepływa w ich ciele, ale jest to nie tylko niepotrzebne, może również przeszkadzać samemu procesowi. Pikopiko działa najlepiej, jeśli nie starasz się robić niczego i po prostu pozwalasz uwadze załatwiać całą sprawę. Nie staraj się poruszać energią, po prostu przenoś swoją uwagę ze szczytu głowy na pępek itd. Technika ta jest bardzo skuteczna w uzdrawianiu lekkiego niepokoju, w pozbywaniu się niewielkich ilości napięcia oraz w chwilach, kiedy potrzeba ci „doładowania baterii". Możesz również wykonywać to ćwiczenie, aby nabrać wprawy w kierowaniu własną uwagą.

niedziela, 27 marca 2011

Technika relaksacji oczu


W poprzednich postach napisałem, że kiedy moje oczy wpadają w stan napięcia, robię coś, aby je rozluźnić i ostrość mojego wzroku wraca do normy (która dla mnie wynosi 20 na 20). Dzięki tej technice jestem w stanie przeczytać coś napisanego sześciopunktową czcionką z odległości 15 centymetrów bez użycia szkieł kontaktowych, okularów czy chirurgii, a moje oczy mają przecież ponad pięćdziesiąt lat. Czasami, aby poprawić ostrość widzenia, zamykam mocno oczy kilka razy z rzędu, co wytwarza fale energii, które dobrze wpływają na wzrok, ale to nie tę technikę mam tu na myśli. Aby uzyskać długofalową poprawę wzroku, należy zacząć inaczej patrzeć na świat.
Bardzo wielu ludzi wytworzyło w sobie nawyk chwytania różnych rzeczy oczami. Traktują wyraz „patrzeć" tak, jakby znaczył on „za¬mknąć" . Czynią wielki wysiłek, aby utrzymać w polu widzenia coś, co obrali za przedmiot swoich obserwacji, a ten wysiłek powoduje w ich oczach ogromne napięcie. Napięcie zaś powoduje zaburzenia ostrości widzenia.
W istocie wszystko, co widzisz, zmierza w twoim kierunku. Nie musisz zrobić nic poza otrzymywaniem. Jednakże jeśli nabrałeś nawyku „chwytania oczami" lub w twoich oczach z jakichkolwiek innych przyczyn pojawiło się napięcie, to możesz zastosować coś więcej niż tylko ćwiczenia relaksacyjne. Sama technika nie wymaga wielkiego nakładu pracy. Po prostu skup swoją uwagę na tyle własnej głowy i utrzymuj ją tam, przyglądając się czemuś. Powolne i głębokie oddychanie bywa pomocne w trzymaniu uwagi, tak samo jak wyobrażanie sobie, że patrzysz na wszystko przez dwa tunele prowadzące do tyłu twojej głowy, gdzie znajdują się oczy, lub trzymanie dłoni na tyle głowy, co pomaga skoncentrować się na miejscu, którego dotykasz. Wszystko to może być pomocne, ale główny efekt pochodzi z utrzymania koncentracji na potylicy. Zwykle musisz trochę poczekać na poprawę wzroku, ale jeśli będziesz ćwiczył wytrwale, to przyjdzie czas, kiedy ze zdziwieniem będziesz zauważać, że ostrość twego wzroku poprawia się w mgnieniu oka czy też jeśli wolisz - natychmiastowo.

Spirala hipnotyczna