Nadejdzie czas , kiedy choroba jako efekt opacznych myśli będzie hańbą

Oldi Tube

wtorek, 28 kwietnia 2009

Źle ukierunkowane działanie układu odpornościowego – zaburzenia autoodporności i reumatoidalne


Zaburzenie autoodporności polega na tym, że na skutek niebezpiecznej pomyłki w
określaniu własnej tożsamości układ odpornościowy atakuje zarówno własne, jak i obce tkanki. Podstawową kwestią z zakresu immunologii jest sposób, który pozwala organizmowi odróżniać antygeny (lub substancje obce) od tego, co jest naturalne. Chodzi tu o zdolność rozróżniania między “nie-ja" i, ja", która w zaburzeniach autoodporności ulega uszkodzeniu. Obecnie uważa się, że umiejętność ta rozwija się w czasie życia płodowego i jest wynikiem bezpośredniego kontaktu właściwych danemu organizmowi substancji z receptorami znajdującymi się na powierzchniach białych krwinek. Układ odpornościowy uczy się rozpoznawać swoje “ja" biorąc udział w
reakcjach antygen-przeciwciało w odniesieniu do wszystkich naturalnych substancji (autoantygenów) organizmu.
Życie jednak toczy się dalej i mogą się pojawić różne sytuacje sprzyjające uszkodzeniu tych centralnych mechanizmów, które leżą u podłoża rozpoznawania własnego “ja". Uszkodzenie zazwyczaj wiąże się z przerwaniem drogi, którą normalnie biegną interakcje komórek T i B z auto-antygenami. Zaburzenia autoodporności na ogół pojawiają się w chorobach nowotworowych, syndromach braku odporności, w związku z odniesionymi ranami lub starzeniem się. W rozdziale tym dokonamy przeglądu wyników badań nad reumatoidalnym zapaleniem stawów, ponieważ one właśnie pokazują możliwości tworzenia i udoskonalania nowych metod hipnoterapii, które znajdują zastosowanie w przypadkach zaburzeń odporności.
Reumatoidalne zapalenie stawów (rheumatoid arthritis – RA) to choroba ogólnoustrojowa, zwykle zaczynająca się od takich objawów, jak: zmęczenie, sztywność mięśni oraz parastezje (dziwne wrażenia pieczenia, kłucia i drętwienia).
W miarę postępu choroby okolice głównych stawów ciała (ramiona, łokcie, nadgarstki, palce, biodra, kolana, kostki) sprawiają wrażenie opuchniętych i sztywnych. Podczas poruszania się, a nawet odpoczynku pojawia się ostry i przewlekły ból, którego przyczyną jest coraz większe ograniczenie ruchomości stawów. Stopień zaostrzenia
objawów ulega zmianom w czasie – pojawiają się okresy remisji, a nawet dochodzi do całkowitego, “spontanicznego" ustąpienia choroby.
Fizjologia zaburzeń pracy stawów w RA jest ciągle jeszcze przedmiotem badań. Niejasne są również te aspekty choroby, które wiążą się z autoodpomością. Uważa się jednak, że bezpośrednią przyczyną jest nadmierny wzrost komórek błony maziowej, która normalnie tworzy cienką warstwę na wewnętrznej części stawu i wydziela smarującą go maź. Jedna z hipotez wyjaśniających ten proces mówi, że do nadmiernego wzrostu komórek dochodzi z powodu zmian, jakie w tkankach maziowych (lub w chrząstce czy też tkance samego stawu) wywołuje wirus Epsteina-Barra [wirus Epsteina-Barra jest to uniwersalny wirus opryszczki, którym zarażonych jest wielu ludzi na całym świecie. Zarażenie nie zawsze ujawnia się w postaci objawów]. Układ odpornościowy reaguje na niego niewłaściwym atakiem, który prowadzi do nadmiernych podziałów komórek w tkankach maziowych. Przerośnięta tkanka rozprzestrzenia się w obrębie stawu, powodując jego puchnięcie, a to w końcu prowadzi do zniszczenia chrząstki oraz – w zaawansowanej postaci choroby – do unieruchomienia stawu.
Naukowcy sądzą, że w ataku, będącym wynikiem błędnego rozpoznania, biorą udział zarówno mechanizmy immunopatologii komórkowej (limfocyty T), jak i humoralnej (limfocyty B). Następnie dochodzi do znacznego wzrostu aktywności makrofagów, której celem jest usunięcie odpadków. Z kolei produkowane w nadmiarze hormony prowadzą do dalszych uszkodzeń chrząstki. Ten fatalny stan najprawdopodobniej pogarszają jeszcze negatywne emocje, których wynikiem jest wzrost napięcia mięśniowego i następujące pod
jego wpływem nadmierne pobudzenie sympatycznej gałęzi AUN (Achterberg , Lawlis, Weiner).
Badacze uważają, że połączenie psychiki i ciała w RA następuje poprzez znaną oś limbicznopodwzgórzowo- przysadkową. Oto streszczenie dokonanego przez Achterberga i Lawlisa opisu możliwej dynamiki tego procesu:
1. U pacjentów chorujących na RA stresy życiowe, filtrowane zwykle przez procesy korowe, są przytępione. Osoby takie często wydają się pozbawione afektu, płytkie lub bezbarwne emocjonalnie, jakby “bez ducha". Ten brak emocji określa się mianem alexithymia – dosłownie oznacza to taki stan, w którym człowiek “nie ma słów
określających uczucia". Nemiah, Freyberger i Sifneos wysunęli hipotezę, że u pacjentów cierpiących na zaburzenia psychosomatyczne występuje wadliwy układ połączeń skojarzeniowych między korą a układem limbicznym.
2. Aktywność neuronów, wiążąca się zwykle z emocjami, nie jest odbierana na wyższych poziomach korowych, lecz przez podwzgórze oraz związane z nim układy: autonomiczny, hormonalny i odpornościowy. RA (i być może wszystkie objawy psychosomatyczne) jest zatem pewną formą mowy ciała, która zastępuje brakujący język słów (lewa półkula mózgu) oraz język wyobrażeniowo-emocjonalny (prawa półkula). Stan ten określa się jako pensee operatoire albo niezdolność do fantazjowania.
3. Korzystanie z mowy ciała zamiast poznania, fantazji i emocji może u pacjentów z RA wywołać wzrost napięcia mięśniowego, co z kolei zwiększa ból w stawach i przyspiesza ich niszczenie. Dzieje się tak z powodu podwyższonej temperatury wewnątrz stawu, która stymuluje aktywność enzymów lizomalnych.
4. Pomiędzy układem odpornościowym a podwzgórzem może istnieć cykl przyspieszonych interakcji, którego charakterystyczną cechą jest pozytywne biologiczne sprzężenie zwrotne. Sprzężenie to zamiast poprawiać stan chorego na RA, jak byłoby w przypadku normalnego sprzężenia negatywnego, pogarsza go.
Koncepcja alexithymii – strukturalnego czy genetycznego defektu w obrębie kory oraz układu limbicznego i podwzgórza – jest ciągle wysoce spekulatywną teorią genezy RA czy też wszelkich zaburzeń psychosomatycznych.
Bardziej konwencjonalne, psychodynamiczne wyjaśnienie, które podali Erickson i Rossi opierało się na pojęciach zaprzeczenia, stłumienia i (lub) wyparcia doświadczeń prawej półkuli, wskutek czego półkuli lewej miało brakować informacji potrzebnej, by problem wyrazić słowami. Choć konieczne są dalsze badania, mające na
celu określenie wartości obu tych koncepcji, widać już, że zarówno w jednej, jak i w drugiej istotą dysfunkcji psychosomatycznych jest informacja związana ze stanem. Normalny dostęp do informacji oraz jej przepływ w systemie psychika-ciało jest albo zablokowany, albo przebiega boczną drogą, albo też w ogóle niewłaściwym torem,
a w konsekwencji ciało musi przetwarzać informację, którą lepiej umiałaby się zająć psychika, i czyni to za pomocą symptomów.
Sposób, w jaki Erickson postępował z pacjentami, którzy doznawali chronicznego bólu, braku nadziei, apatii czy też stępienia afektu, polegał na eksploracji (w zwykły sposób) ich zdolności do korzystania z klasycznego mechanizmu dysocjacji hipnotycznej, przeniesienia, zniekształcenia czasu (time distortion) itp. Eksplorację tę łączył ze swą często niezwykłą metodą prowokacji emocjonalnej (zob. tom 4, Erickson, 1980). Większość kontrowersji powstających wokół prac tego badacza wiąże się z niekonwencjonalnym wykorzystywaniem przez niego takich zjawisk, jak szok, zaskoczenie czy zakłopotanie po to, by pacjentów z różnymi organicznymi dysfunkcjami mózgu sprowokować do większego wysiłku w procesie rehabilitacji.
Kiedy rozmyślam nad wszystkim, z czym się zetknąłem obserwując pracę Ericksona z różnymi pacjentami przez osiem ostatnich lat jego życia, zaczynam sobie zdawać sprawę, że zawsze był w niej obecny czynnik pobudzenia emocjonalnego. Nawet wówczas, gdy zachowywał się w sposób dobrotliwy i łagodny, często dostrzegałem figlarny błysk w jego oku, ponieważ pozornie niewinne słowo czy wyrażenie, którym się posługiwał, zawierało ukrytą treść, której celem było wzbudzenie emocjonalnej dynamiki pacjenta w sposób zgoła nieoczekiwany. Jednak najczęściej nie dostrzegałem tych złożonych poziomów komunikacji, które wyłamywały się z istniejących w całym systemie psychika-ciało pacjenta układów informacji związanych ze stanem, aż do chwili, gdy Erickson wszystko mi wyjaśnił. On sam zdawał się nieźle bawić tym wprowadzaniem pacjentów na różne poziomy. Pozytywna więź między nim a pacjentem istniała stale – nawet wtedy, gdy wzbudzane były negatywne emocje. W każdym przypadku Erickson starał się docierać do unikatowego repertuaru doświadczeń życiowych pacjenta i wykorzystywać je po to, by mu pomóc w tworzeniu nowych struktur psychicznych oraz tożsamości, która obejmowałaby zarówno jego struktury osobowościowe, jak i owe wzbudzone emocje. W tym wspomaganiu procesu hipnoterapeutycznego korzystał ze zintegrowanych metod niespecyficznych (pobudzanie emocjonalne i reakcja alarmowa) i specyficznych
(unikatowe doświadczenia życiowe pacjenta). Większości tych metod nigdy nie użyto ponownie, ponieważ stanowiły one przejaw idio-synkratycznej osobowości Ericksona i jego upodobania raczej do terapii dramatycznej niż konwencjonalnej. Jak już widzieliśmy przy okazji omawiania psychicznej modulacji układów autonomicznego i hormonalnego, korzystanie ze środków dramatycznych w celu pobudzenia związanych
ze stanem wspomnień i emocji ma solidne podstawy psychobiologiczne. Zablokowane i zaburzone procesy pamięciowe, emocjonalne i wyobrażeniowe, z jakimi mamy do czynienia u chorych na RA, wydają się idealną kategorią testową, pozwalającą na badanie i poszerzanie pionierskich metod Ericksona, który umiał pobudzać i wykorzystywać unikatowy repertuar reakcji każdego pacjenta.
Albert Kreinheder – jungista – przedstawił historię ilustrującą fakt, że związane ze stanem aspekty osobowości człowieka mogą być zakodowane w postaci reumatoidalnego zapalenia stawów, a następnie uwolnione dzięki procesowi aktywnego wyobrażania sobie. Oto jak opisywał swoje zetknięcie z tą chorobą i proces autouzdrawiania:
Dwa lata temu moje życie zdawało się płynąć bardzo łatwo. Uzyskałem pewną pozycję zawodową, mój stan zdrowia był doskonały i w ogóle sądziłem, że wszystko układa mi się dobrze. I właśnie wtedy, kiedy wydawało mi się, że osiągnąłem wysoki pułap satysfakcji życiowej, zaatakowało mnie reumatoidalne zapalenie stawów. Z konieczności stałem się antybohaterem. Każdy staw mego ciała (w tym nawet stawy szczękowe) był źródłem silnego bólu. W dwie lub trzy godziny po przebudzeniu – przez cały ten czas wykonywałem zwykłe czynności związane z siedzącym trybem życia – byłem wyczerpany i musiałem wracać do łóżka. Ramiona i łokcie miałem tak sztywne, że
bez pomocy nie byłem w stanie włożyć marynarki ani podnieść się z pozycji leżącej. Wszędzie próbowałem szukać pomocy: u lekarzy, dietetyków, kręgarzy, masażystów i specjalistów od tarota. Nic z tego nie wyszło.
Nie wiedząc, co jeszcze mogę zrobić, zdecydowałem się porozmawiać ze swym bólem. Oto przykład jednego z takich dialogów:
Ja: Trzymasz mnie mocno w swym uścisku i nie pozwalasz odejść. Jeśli pragnąłeś zyskać całą moją uwagę, to już ją masz. Czymkolwiek się zajmuję, muszę się liczyć z tobą. Nawet gdy piszę, czuję cię w swej dłoni i wszystkich częściach ciała. Przerażasz mnie. Nie potrafię cię kontrolować, nie mogę do ciebie dotrzeć, nie jestem
w stanie na ciebie wpłynąć. Jeśli zrobisz jeszcze jeden krok, stanę się zupełnie bezradny. Czy kiedykolwiek ustąpisz? Dlaczego tu jesteś?
Ból: Jestem tu po to, by przyciągnąć twoją uwagę. Daję ci znać o swojej obecności. Pokazuję ci swą potęgę.
Jestem potężniejszy od ciebie. Moja wola panuje nad twoją. Nie możesz mnie pokonać, ale ja mogę pokonać ciebie, i to z łatwością.
Ja: Dlaczego niszczysz mnie swoją potęgą?
Ból: Robię to dlatego, że nie chcę, byś mnie dłużej lekceważył. Pokłonisz się i upokorzysz przede mną, bo ja jestem Tym, bez którego nie ma innych. Jestem pierwszy wśród wszystkich rzeczy, wszystko ze mnie wynika i nic nie istnieje beze mnie. Chcę być blisko ciebie, przez cały czas w twoich myślach. Oto dlaczego trzymam cię w
szponach swej potęgi i sprawiam, że myślisz tylko o mnie. Teraz, gdy już jestem w tobie, nie będziesz mógł żyć tak jak przedtem, ani też robić tego, co dotąd robiłeś.
Dialogi te pozwoliły nadać znaczenie mojej chorobie. Przedtem ból był jedynie plagą, którą należało wyeliminować.
Teraz okazał się “Tym--bez-którego-nie-ma-innych". Był czymś wielkim, a jednak pragnął się ze mną spoufalić. Zrozumiałem to, co przedtem było dla mnie tylko brzmieniem słów: rany to miejsca, przez które self znajduje sobie wejście do naszego wnętrza. Nieszczęście, które nas dotyka, może być wyborem, wezwaniem do indywidualizacji.
Uświadomiłem sobie, że moje życie musi ulec zmianie. Zdumiewające jest odkrycie, że ludzie, którzy mają po dwadzieścia, trzydzieści czy nawet czterdzieści parę lat, mogą być całkowicie skoncentrowani na ego, a mimo to nieźle prosperować. Jednak wcześniej czy później większa osobowość zacznie się domagać swych praw.
“Nadszedł czas – powiedział mi ból – byś zakończył wszystko to, co było, zanim mnie pokochałeś". I dodał: “Musisz mnie kochać i być ze mną – jest to tak ważne i pilne, że jeśli cokolwiek będzie się miało okazać ważniejsze niż Ja, dojdzie do tego, iż staniesz się sparaliżowanym kaleką. Najpierw musisz mnie kochać. Jeśli mnie zignorujesz, czeka cię śmierć, choroba i zniszczenie".
Choroba czy nerwica wcale nie oznaczają, że dana osoba jest kimś gorszym, o ułomnym charakterze. W pewnym sensie są one pozytywnymi oznakami, bo pokazują, że tkwią w nas możliwości rozwojowe. Istnieje bowiem większa osobowość, która usiłuje się wydostać na powierzchnię. Gdy zachorowałem na zapalenie stawów, rozpocząłem psychoanalizę. Zrobiłem to, jak sądzę, dlatego, że byłem chory. Lecz zamierzenia mej nieświadomości były prawdopodobnie zupełnie inne. Choroba pojawiła się po to, bym poddał się psychoanalizie. Nasza wiedza o sobie nigdy nie jest pełna. Gdy zmieniają się warunki, pojawiają się nowe treści psychiczne, które trzeba zintegrować.
A kiedy już otworzymy okno na archetypy, nie można go ponownie zamknąć. Albo my będziemy dorastać wraz z potrzebą indywiduacji, albo też ona przerośnie nas.
Dokonana po siedmiu latach katamneza (na podstawie kontaktu osobistego) wykazała, że u doktora Kreinhedera nadal nie występują żadne symptomy. Tak gruntowną wiedzę na temat możliwych głębokich znaczeń, które kryją się w chorobie, demonstrowali dotąd tylko szamani i uzdrowiciele wszystkich kultur i epok. To, czego doktor Kreinheder doświadczył chorując na zapalenie stawów, pokazuje, iż choroba może być wezwaniem, byśmy przerwali swą codzienną aktywność i poszukali głębszych treści, które rozwijają się w obrębie naszej egzystencji. Fakt ten stanowi podstawę ultradobowych procesów uzdrawiania, nazywanych przeze mnie przemianą symptomu w sygnał.

Brak komentarzy:

Spirala hipnotyczna