Nadejdzie czas , kiedy choroba jako efekt opacznych myśli będzie hańbą

Oldi Tube

piątek, 1 kwietnia 2011

Technika tak wspaniała, że aż niewiarygodna


W przeszłości nazywałem tę technikę „zmianą wzorca", ale zmieniłem jej nazwę, żeby w pełni oddać jej niezwykłe możliwości. Bo jak inaczej sam nazwałbyś technikę, która pozwala na leczenie poparzeń, skaleczeń, ran, siniaków i złamanych kości w czasie krótszym niż kilka minut? Prawdopodobnie technika ta może wywołać więcej sceptycyzmu niż cokolwiek innego opisanego w moich postach, ale dowody leżą w praktyce. Wiele razy powtarzałem, że ciało ma naturalną inklinację do samouzdrawiania. Teraz powtórzę to jeszcze raz, ale odrobinę inaczej. Bazując na badaniach empirycznych, mogę powiedzieć, że ciało ma naturalną inklinację do natychmiastowego uzdrawiania. Niestety, medycyna zwykle uważa, że ciało potrzebuje czasu na to, aby się uzdrowić. Nie zgadzam się z takim stwierdzeniem. Osobiście uważam, że czas potrzebny jest do uwalniania napięcia i przekierowywania fal energii, tak, aby ciało mogło wykonać swą pracę bez przeszkód. Doświadczenia wskazują, że im szybciej uwolnisz napięcie i przekierujesz energię, tym szybciej następuje uzdrawianie. Ta technika pozwala zrobić to z zadziwiającą szybkością.
Kiedy ciało jest ranne, natychmiast przygotowuje wszelkie dostępne zasoby do tego, aby się naprawić. Warto zwrócić uwagę na fakt, że ciało zbiera informacje dotyczące obecnej sytuacji na podstawie trzech źródeł: danych zmysłowych z obecnej chwili, swojej pamięci dotyczącej zebranych wcześniej danych zmysłowych oraz z wyobrażeń umysłu dotyczących przeszłych, teraźniejszych i przyszłych danych zmysłowych. Mając już te dane, ciało stara się wyciągnąć z nich jakieś konkretne wnioski, żeby móc zareagować na sytuację w odpowiedni sposób. W idealnych warunkach wspomnienia zawierałyby informację o tym, jak ciało poradziło sobie z daną sytuacją w przeszłości, a wyobraźnia umysłu byłaby dumna z przeszłego sukcesu, wspierała obecne strategie i wyznaczała mądry kierunek rozwoju na przyszłość. Tak właśnie mogłoby to działać (a nawet czasami działa, w rzadkich przypadkach i u niewielu ludzi). Na szczęście ciało zwykle potrafi sobie dosyć dobrze poradzić z problemem. Umysł na nieszczęście nie. Zamiast pomagać ciału, umysł mu przeszkadza. Tak jest w przypadku większości ludzi (czuję się pewnie, mówiąc „większości", ponieważ gdybym nie miał racji, ogólny stan zdrowia i podejście większości ludzi na świecie do tego tematu byłoby zupełnie inne). Najczęściej w chwili, kiedy ciało jest zajęte radzeniem sobie z problemem, umysł odtwarza go po raz kolejny oraz wymyśla wszelkie przepełnione strachem rezultaty, co powoduje powstanie ogromnych ilości stresu, który przeszkadza ciału w wykonywaniu jego pracy. Jakby tego było mało, ciało musi sobie jeszcze zwykle poradzić ze wspomnieniami poprzednich negatywnych reakcji umysłu.
Jednym z rozwiązań jest uciszenie umysłu i zatrudnienie go, aby pomagał ciału w wykonywaniu potrzebnych napraw. Właśnie na tym opiera się „technika tak wspaniała, że aż niewiarygodna". Wiem, że nie brzmi zbyt niesamowicie, ale tak właśnie działa, szczególnie przy obecnym poziomie wiedzy większości ludzi. Kiedy więcej ludzi pozna tę technikę i będzie ją stosować, pewnie będę musiał znów zmienić jej nazwę. Ale najpierw powiem ci, jak to wszystko działa.
Stosując tę technikę do poradzenia sobie na przykład z raną, wszystko, co musisz zrobić, to rozluźnienie fizycznego ciała tak mocno, jak to tylko możliwe, oraz wykonanie kilku „prawie powtórzeń" czynności, która doprowadziła do powstania rany. Prawie powtórzenie to czynność, która jest prawie taka sama jak czynność oryginalna. Różnica pomiędzy nimi jest taka, że przy prawie powtórzeniu omijasz tę część ruchu, która doprowadziła do powstania urazu. Jeśli więc na przykład sparzyłeś się, dotykając palcem czegoś gorącego, powinieneś powtórzyć ten ruch, zatrzymując palec w bezpiecznej odległości. Takich powtórzeń należy wykonać nawet kilkadziesiąt, aż do momentu zniknięcia bólu. Zwykle zajmuje to około minuty (jeśli wykonasz resztę techniki w poprawny sposób). Jeśli przytrzasnąłeś sobie palce drzwiami, to powinieneś zostawić je na miejscu i powtarzać ruch drzwiami, zatrzymując je kilka milimetrów od swoich palców. Jeśli uderzyłeś się w nogę, powinieneś zacząć poruszać nią w kierunku tego czegoś, o co się uderzyłeś, zatrzymując ją kawałek przed zetknięciem z tym czymś. Jeśli uderzyłeś się młotkiem w palec, to powinieneś powtórzyć ruch młotka, zatrzymując go nieco nad palcem. Jeśli skaleczyłeś się nożem, to powinieneś powtórzyć ten ruch, nie dotykając powierzchni skóry. W ostatnim wypadku być może będziesz musiał najpierw zatamować upływ krwi. W każdym z opisanych przypadków oraz wielu innych, których nie opisałem, powinieneś powtarzać ruch do momentu, kiedy ból zniknie całkowicie. Jeśli z jakichś przyczyn nie jesteś w stanie powtórzyć danego ruchu (na przykład oblałeś się wrzątkiem, rozbijając przy tym szklankę), to możesz użyć czegoś innego. Dla przykładu: zamiast nożem możesz poruszać nad swoją dłonią kawałkiem drewna, zamiast młotkiem możesz machać nad swoim palcem drugą dłonią, a zamiast rozbitej szklanki z wrzątkiem możesz wziąć nową (i wypełnić ją na wszelki wypadek zimną wodą). Chodzi tu tylko o to, abyś był w stanie stworzyć nowe wspomnienie, w którym wypadek nie miał miejsca.
Mentalna strona tej techniki jest tu najważniejsza, ponieważ to umysł tworzy w takich przypadkach najwięcej stresu. Składa się ona z dwóch różnych części, które w miarę możliwości należy wykonać symultanicznie. Jedna część polega na sprowadzeniu całej swojej uwagi do chwili obecnej, w której powtarzasz tę czynność, nie doprowadzając do powstania urazu. Powodzenie całej techniki zależy od tego, czy będziesz w stanie utrzymać swoją świadomą uwagę na chwili obecnej, czy też wrócisz myślami do przeszłości, gdzie powstał dany uraz, lub też oddalisz się w przyszłość, bojąc się i przewidując jak najgorsze możliwe zakończenia. Wykonanie tego poprawnie wymaga natężenia siły woli. Musisz zdecydować, że zwracasz uwagę jedynie na to, co dzieje się w chwili obecnej, a jeśli w twojej głowie pojawią się jakieś inne myśli, to nie denerwując się, przeniesiesz swą uwagę ponownie na to, co robisz, tyle razy, ile będzie to konieczne.
Druga mentalna część tego ćwiczenia to użycie słów, po to, aby pomóc sobie w utrzymaniu uwagi na chwili obecnej i pozwoleniu własnemu ciału na dokonanie potrzebnych napraw. Moi uczniowie i ja eksperymentowaliśmy z wieloma różnymi sformułowaniami, które mogą w tym pomóc, ale i tak najlepszym ciągle pozostaje:

„Nic się nie stało! Widzisz?! Nic się nie stało!"
 
- powtarzane po raz kolejny i kolejny, aż do chwili kiedy ból zniknie. To zdanie po raz pierwszy zostało spontanicznie użyte przez pewną kobietę, kiedy jej przyjaciel wskutek wypadku na nartach wodnych bardzo poważnie rozciął sobie czoło. Powtarzała mu to zdanie, trzymając go jedną ręka, a drugą poruszając przy jego czole w naśladownictwie ruchu narty, która go uderzyła. Kiedy ich wyłowiono i ratownicy starli krew z czoła mężczyzny, okazało się, że nie ma żadnego skaleczenia. Niewątpliwym plusem tej sytuacji był fakt, że mężczyzna, będąc jeszcze w wodzie był nieprzytomny, co spowodowało, że jego umysł nie starał się wejść w drogę uzdrawianiu. Oczywiście możesz użyć jakichkolwiek słów, które będą ci odpowiadać, ale pamiętaj, że najważniejsze jest, aby pomagały ci one koncentrować się na chwili obecnej i dawały jasno znać ciału, że może przeprowadzić uzdrawianie.
Zauważyłeś zapewne, że kilka razy powiedziałem, aby kontynuować powtórzenia tak długo, aż zniknie ból. W większości wypadków właśnie tyle potrzeba, aby cały proces był skuteczny, bowiem kiedy ból znika, umysł zajmuje się innymi sprawami, a ciało w spokoju radzi sobie z resztą uzdrawiania. Często jeśli jesteśmy w stanie wyłączyć nasz umysł, to oparzenia znikają, nie pozostawiając żadnych zaczerwienień ani oparzeń, skaleczenia nie krwawią, a na uderzonych miejscach nie powstają siniaki. Im bardziej niebezpieczny był dany wypadek, tym częściej trzeba stosować tę technikę, po prostu dlatego, że trudniej jest utrzymać umysł z dala od wyobrażania sobie wszelkich negatywnych konsekwencji.
Być może zauważyłeś również, że nie wspomniałem jeszcze o uzdrawianiu złamanych kości. Stało się tak dlatego, że takie zastosowanie wymaga osobnego omówienia. Nie oczekiwałbym natychmiastowych rezultatów w wypadku złamania otwartego (to znaczy, kiedy złamana kość przebiła skórę). Nawet szybkie rezultaty są w takim wypadku bardzo trudne do osiągnięcia, bowiem stres i trauma zwykle są wręcz ogromne. Jednakże użycie tej techniki w takim wypadku pomoże w znacznym stopniu zredukować napięcie i skrócić czas zdrowienia. Technika sprawdza się dobrze w wypadku prostych złamań kości rąk i nóg oraz palców. Oczywiście o ile można skorzystać z normalnej pomocy medycznej, to nie należy z niej w żadnym wypadku rezygnować. Należy również zadbać o ustawienie kości na właściwej pozycji, jeśli doszło do przemieszczenia. Pomimo zastrzeżeń, które podałem powyżej, opiszę historię, która się kiedyś wydarzyła.
Wydarzenie miało miejsce w trakcie wycieczki wzdłuż brzegu rzeki. Pod koniec dnia podjąłem bardzo błędną i głupią decyzję, aby pójść mało uczęszczanym odnóżem rzeki. Nie było tam żadnych ścieżek i musiałem iść, brodząc po kolana w rzece i ślizgając się na kamieniach. Błąd był tym większy, że miałem bardzo śliskie buty. Brodziłem więc w strumieniu, przeskakując jak młoda kozica z kamienia na kamień, aż do momentu, kiedy wskakując na jeden z nich..., ześlizgnąłem się. W trakcie lotu koszącego wyciągnąłem przed siebie rękę, aby złagodzić upadek i trafiłem nią dokładnie w leżący przede mną kamień. Trzy palce chrupnęły bardzo mocno i przeszył mnie ogromny ból. Kiedy spojrzałem na moją dłoń, każdy z palców był wykręcony w innym kierunku. Przysiadłem i zacząłem machać dłonią nad kamieniem, o który się uderzyłem, zatrzymując ją kawałek przed nim, po raz kolejny i kolejny. W tym samym czasie krzyczałem z całej siły: „Nic się nie stało" i walczyłem, aby zatrzymać mój umysł w chwili obecnej. Była to ciężka walka, bowiem obrazy upadku i samego twardego lądowania ciągle pojawiały się w moim umyśle. Ale nie poddałem się i kontynuowałem swe działania przez ponad dwadzieścia minut. Po upływie tego czasu spojrzałem na dłoń. Ból minął prawie całkowicie, palce miały normalny kształt, a jedyną widoczną szkodą była opuchlizna na najmniejszym palcu. Wróciłem do domu, popracowałem nad sprawą jeszcze trochę i po trzech dniach byłem całkowicie zdrowy. Co ciekawe, po mniej więcej tygodniu od tego wypadku opowiadałem o nim przyjacielowi, a mój mały palec natychmiast ponownie spuchł. Użyłem opisanej tu techniki ponownie i opuchlizna natychmiast zeszła. Od tego czasu musiałem wytrenować inną reakcję ciała, aby nie reagowało opuchlizną za każdym razem, kiedy będę o tym komuś opowiadał. Wielu ludzi pyta mnie, czy dzieci również mogą nauczyć się tej techniki. Odpowiadam, że tak, a potem opowiadam autentyczną historię, którą znam od jednego z moich przyjaciół. Otóż pewnego dnia jego siedmioletni wnuczek został poproszony o popilnowanie swojej rocznej siostry, podczas gdy matka udała się do toalety. Całe wydarzenie miało miejsce w parku. Mała dziewczynka kręciła się w swoim chodziku, aż znudzony chłopak przestał ją obserwować. W pewnym momencie chodzik przewrócił się, a dziewczynka wypadła z niego, uderzając głową o chodnik. Kiedy wszyscy obserwujący to wydarzenie zamarli w bezruchu, chłopak podbiegł do dziecka, podniósł je za kostki i zaczął kołysać głową w dół nad betonem. Kiedy ludzie próbowali go powstrzymać, powiedział: „Wszystko w porządku, babcia powiedziała mi, żebym tak zrobił!". Dziewczynka rzeczywiście przestała płakać.

Brak komentarzy:

Spirala hipnotyczna